Tallinna
Loomaaed - Ogród Zoologiczny w Tallinnie
MAJ 2019
|
Ogród
Zoologiczny w Tallinnie (Tallinna Loomaaed) - jedyne duże zoo w
Estonii - został otwarty w sierpniu 1939 roku. Pierwszy eksponat
- młodego rysia - przywieźli dwa lata wcześniej estońscy sportowcy
z Olimpiady w Helsinkach. Trzeba przyznać, że dziwny to trochę suwenir.
Ryś został nie tylko pierwszym mieszkańcem zoo, ale też z czasem
jego emblematem.
Pierwotnie zoo mieściło się w sąsiedztwie parku Kadriorg i do dzielnicy
Veskimetsa przeniosło się dopiero w 1983 roku. Wcześniejszemu rozwojowi
ogrodu przeszkodziła najpierw wojna (w której zginął w bombardowaniu
ryś...), a potem odbudowa powojenna i radziecka polityka finansowa.
W Veskimetsa zoo zajęło dawne radzieckie magazyny wojskowe, a jego
rozkwit i rozbudowa zaczęły się dopiero po odzyskaniu przez Estonię
niepodległości w 1991. Teren zoo to aż 89 hektarów, zamieszkuje
go prawie 14 tysięcy zwierząt ponad 500 gatunków. Jednak faktycznie
kwatery mieszkańców zajmują daleko nie całą powierzchnię. Przeciwnie
- spora jej część jest zarośnięta lasem i zagajnikami, trafiają
się jeziorka i strefy podmokłe, a nawet ogródki uprawne. Las Veskimets
zajmujący około 20 procent terenu to coś w rodzaju wystawy - rezerwatu,
prezentującego lokalną florę i drobną faunę.
Wybiegi zwierząt są po części skromne, choć ilość wolnego miejsca
pozwalałaby na znacznie więcej terenu np. dla kotowatych. Niektóre
z nich krążyły po naprawdę ciasnych trasach. Mam nadzieję, że ogród
będzie się powiększał, nawet kosztem uroczych brzozowych zagajniczków.
Póki co na 2021 rok zapowiadają otwarcie Tygrysiej Doliny. Skromne
są też terrarium i pawilon tropikalny, ponieważ specjalnością tallińskiego
zoo są zwierzęta północne. Siedziba niedźwiedzi polarnych jest imponująca
i pozwala zwiedzającym na naprawdę bliski kontakt. Zwłaszcza obserwowanie
pływających niedźwiedzi z perspektywy częściowo podwodnej potrafi
wciągnąć na długo. Polaarium jest bardzo młode - zastąpiło wcześniejszą
ciasną siedzibę białych misiów we wrześniu 2017. Jego budowę finansowali
wszyscy: mieszkańcy Tallinna, artyści, prywatne firmy i władze miejskie.
Całkowity koszt Polaarium wyniósł 3 miliony euro. Od
2014 funkcjonuje także nowoczesne Centrum Edukacji Ekologicznej,
wspierając nowe pomysły i aktywności w zakresie informacyjno-edukacyjnym.
Ekspozycja kotowatych jest nietypowa. Zamiast odwiedzić zwykłe zgromadzenie
wybiegów wielkich kotów, trzeba ich mozolnie szukać po całym terenie,
lokalizując pojedyncze kocie rezydencje. Wielki nieobecny tej wizyty
to ryś - jego pawilon był w remoncie. Nie pokazały się też karakal
i lampart amurski. Lew wydelegował małżonkę, która pięknie pozowała,
ziewając i ostrząc pazury o kłodę. Długo kazała na siebie czekać
pantera śnieżna czyli irbis. Naprawdę jest "duchem gór"
- pojawiła się znienacka, po prostu siedziała w miejscu, które sekundę
wcześniej było puste. Z drobniejszych kotów zaprezentowały się:
kot cętkowany czyli taraj (ang. fishing cat) i błotny (jungle cat)
oraz uroczy malutki kot pustynny imieniem Asgard.
Bogaty jest również
teren orłów, sępów i sów, a te ostatnie są też eksponowane nietypowo,
bo za przezroczystą płytą zamiast krat. Nigdy dotąd tak dobrze nie
wyszły mi sowie portrety! Inne
zaobserwowane atrakcje to: kolonia makaków japońskich z dużą ilością
dzieciaków, owocowy posiłek tamaryny białoczubej, piękny długonogi
wilk grzywiasty przemierzający swój całkiem spory teren, kudłaty
jak, szop pracz, jeżozwierze, spore stadko koni Przewalskiego oraz
biała (i bardzo głośna) wrona. I na finał - paw, usiłujący zaprezentować
swój ogon w koszmarnie silnym wietrze...
Dojazd do zoo jest prosty - kilka autobusów do wyboru z przystanku
przy Vabaduse väljak (Placu Wolności). Kasa czynna od 9-tej. Bilety
w sezonie letnim kosztują 9 euro.
|