Podróże małe i duże...


SANKT-PETERSBURG
21 - 28 kwietnia 2015

Moja znajomość z Sankt-Petersburgiem (wtedy jeszcze Leningradem) datuje się od roku 1979. Kolejna wizyta miała miejsce w 1987 i od tamtej pory odwiedzałam miasto regularnie (a nawet pomieszkiwałam po kilka miesięcy) aż do 1996. Zatem obecna podróż mogła być w dużym stopniu podróżą sentymentalną, powrotem po 19 latach do miasta, które - na drugim miejscu po Gdańsku - mogę nazwać "moim". Starałam się jednak tego uniknąć, skupiając się na obserwowaniu zmian, które zaszły przez te prawie dwie dekady w mieście i mieszkańcach. Jak się można było spodziewać, centrum nie zmieniło się praktycznie wcale, jedynie odziało w reklamy i dodało anglojęzyczne informacje. Zaś peryferyjne dzielnice sypialne zmieniły objętość, ale nie charakter. Jedynym miejscem, w którym westchnęłam ze smutkiem nad obecnym stanem, był jacht-klub, sprywatyzowany i broniący prywatności użytkowników. Ludzie - choć media twierdzą coś przeciwnego - także nie zmienili się zauważalnie. Ze wszystkich stron spotykała nas życzliwość i zainteresowanie. Najwyraźniej pomimo niesprzyjających Rosji politycznych wiatrów Sankt-Petersburg pozostaje kulturalną stolicą kraju.

Ponownie pretekstem do podróży był Eurocon. Konwent odbywał się na Wyspie Wasiljewskiej, zatem wybraliśmy hotel także na "Waśce" i wyspa stała się punktem wyjściowym wszystkich naszych wypadów turystycznych.

Przylecieliśmy we wtorek, 21 kwietnia, późnym popołudniem (zatem nazwijmy ten dzień Dniem Zero). Pomimo nieprzespanej nocy znalazłam siły na krótkie wieczorne zwiedzanie Wyspy Wasiljewskiej, a właściwie jej fragmentu zwróconego ku rozwidleniu Newy. Wyspa Wasiljewska (etymologia nazwy sporna, być może zniekształcone słowo fińskie) jest największą wyspą w delcie Newy, o powierzchni prawie 11 km2. Charakterystyczną jej cechą są prospekty i numerowane linie zamiast ulic. Wschodni kraniec, zwany Striełką, to kompleks wspaniałych historycznych budowli harmonizujących z nabrzeżem, m.in. Budynek Giełdy w stylu Empire z początku XIX wieku, z rzeźbą Neptuna na fasadzie. Symbolem i znakiem rozpoznawczym Striełki są cztery wolnostojące kolumny, zwane "rostralnymi", ponieważ są ozdobione dziobami statków. Umieszczone u podnóży kolumn marmurowe figury alegoryczne wyobrażają cztery największe rzeki Rosji. Przeszliśmy także koło Kunstkamery oraz pomnika Łomonosowa. Dzień zakończyliśmy piwem w pubie "Grad Pietrow".

Dzień Pierwszy był w całości poświęcony zwiedzaniu. Zaczęliśmy w miejscu, w którym skończyliśmy dzień wcześniej, czyli na Striełce. Stamtąd przeszliśmy Nabrzeżem Uniwersyteckim, zatrzymując się przy pomniku "Posłanie przez wieki" w formie granitowej otwartej księgi z wersami Puszkina. Pomnik powstał w 2002 roku dla uczczenia 300-lecia miasta. Następny przystanek to przystań ze sfinksami. Para sfinksów faraona Amenhotepa III ma ok. 3,5 tysiąca lat, została zakupiona w Egipcie w latach 30-ch XIX wieku przez Andrieja Murawiowa. Następnie przeszliśmy Newę Błagowieszczenskim Mostem, w czasach sowieckich zwanym mostem Lejtnanta Szmidta, będącym pierwszym stałym mostem przez Wielką Newę łączącym Wyspę Wasiljewską z centralną częścią miasta. Nabrzeżem Angielskim doszliśmy do najbardziej chyba rozpoznawalnej sylwetki - konnego pomnika Piotra I z 1782 roku, zwanego Jeźdźcem Miedzianym (dzięki poematowi Puszkina, bo naprawdę jest wykonany z brązu) na Placu Senackim, a następnie zerknęliśmy z daleka na Sobór Isaakijewski i spacerem przez Park Aleksandrowski z popiersiami Przewalskiego (z wielbłądem), Lermontowa i Glinki doszliśmy do budynku Admirałtiejstwa (Admiralicji) - obecnie siedziby Dowództwa Rosyjskiej Marynarki Wojennej - ze słynnym "korablikiem" na zwieńczeniu iglicy. Korablik, wraz z sylwetkami Jeźdźca Miedzianego i podniesionego mostu stanowią trzy słynne symbole miasta. Przeszliśmy na Nabrzeże Pałacowe (Dworcowaja Nabiereżnaja), by przystanąć w jednym z moich ulubionych miejsc - Zimniej (Zimowej) Kanawce, króciutkim, lecz malowniczym kanale łączącym Newę (w tym miejscu jeszcze po prostu Newę) z rzeką Mojką. Wzdłuż Kanawki i ulicą Milionną doszliśmy do Placu Pałacowego. Jego północny kraniec zajmuje słynna rezydencja rosyjskich carów, Pałac Zimowy (poł. XVIII w., obecnie jeden z budynków muzeum Ermitaż), zaś południowy - Budynek Sztabu Generalnego o półokrągłym kształcie. Centralnie na Placu wznosi się Kolumna Aleksandrowska, będąca najwyższą granitową kolumną świata (47,5 metra), zwieńczona figurą anioła z krzyżem, przygniatającego węża - symbol zła. Główną bramą łączącą plac z Newskim Prospektem jest Łuk Triumfalny, upamiętniający zwycięstwo nad Napoleonem w 1812 roku. Łuk wieńczy 10-metrowa rzeźba przedstawiająca skrzydlatą postać powożącą sześciokonnym rydwanem. Tą właśnie bramą weszliśmy na Newski Prospekt, najsłynniejszą ulicę Petersburga. Ulica ma 4,5 km długości i stanowi początek historycznej drogi prowadzącej w stronę Moskwy. Wychodzą na nią fasady 240 budynków, a szerokość waha się od 25 do 60 metrów. Prawa, nieparzysta strona jest zwana "ocienioną", lewa parzysta - "słoneczną". Na przecięciach Newskiego z rzekami i kanałami znajdują się wspaniałe mosty: Zielony nad Mojką, Kazanskij nad Kanałem Gribojedowa i Aniczkow z figurami koni nad Fontanką. Między Kanałem Gribojedowa a Fontanką skręciliśmy na chwilę z Newskiego na Małą Sadową, którą przeszliśmy do Italjanskiej ze skwerem Staro-Maneżnym i pomnikiem Turgieniewa. W drodze powrotnej przysiedliśmy w restauracji "Kwartirka" w klimatach sowieckich i ze świetnymi pielmieniami oraz wędzoną rybką koriuszką (po polsku - stynką), bardzo popularną wiosną (od 2002 odbywa się corocznie w mieście Święto Koriuszki). Za Fontanką zawróciliśmy, przechodząc na drugą stronę Newskiego, tę nieparzystą. Minęliśmy Plac Ostrowskiego ze skwerem i pomnikiem Katarzyny II (przy ogrodzeniu można często zastać ulicznych malarzy i rysowników). Słynny XVIII-wieczny dom handlowy (a od pocz. XX w. - towarowy) Gostinyj Dwor rozczarował - nie jest już wielkim zbiorowiskiem zwykłych sklepów, lecz niedopasowaną sklejką starej architektury i prywatnych, nastawionych głównie na turystów, butików, w których dominują suweniry o niebotycznych cenach. Nieco tańsze pamiątki mozna było dostać w kioskach w przejściu podziemnym - od figurek przesyłających lokalne pozdrowienia kotków po matrioszki z Putinem. Wsiedliśmy do metra na stacji również noszącej nazwę Gostinyj Dwor i wróciliśmy na naszą "Waśkę", ponieważ przyszła pora na moje kolejne hobby. W Petersburgu istnieje Siostrzane Studio ATS(R) przy zespole tanecznym o nazwie Sirin Tribe. Nazwa jest bardzo interesująca, bowiem Sirin to jeden z trzech rajskich ptaków o kobiecych głowach, rodem ze staroruskiej mitologii (pozostałe dwa ptaki to Alkonost i Gamayun). Umówiłam się z szefową szkoły na lekcje ATS(R) w ich siedzibie, mieszczącej się w Rejonie Pietrogradzkim. Rejon ten obejmuje wyspy północnej częsci delty Newy, a jego dwa prospekty mające takie same nazwy jak na Wyspie Wasiljewskiej, noszą tradycyjnie dopiski PS (Pietrogradskaja Storona). Studio Sirin Tribe mieści się przy stacji metra Czkałowskaja, upamiętniającej radzieckiego pilota Walerija Czkałowa, który dokonał pierwszego przelotu nad Biegunem Północnym, a rok później zginął podczas mocno przedwczesnego oblatywania myśliwca I-180. Przed wejściem na stację znajduje się jego popiersie. Studio wynajmuje pomieszczenia w historycznym budynku Pieczatnego Dworu - najstarszej drukarni Petersburga, powstałej w 1827 i działającej aż do początku XXI wieku.

Zwiedzanie Dnia Drugiego musieliśmy zmieścić przed popołudniowym otwarciem konwentu, zatem plan obejmował jeden punkt, za to bardzo obszerny - lodołamacz-muzeum "Krasin". "Krasin" jest zacumowany na Wielkiej Newie, na Wyspie Wasiljewskiej przy Nabrzeżu Lejtnanta Szmidta i stanowi dumę Rosjan. Od 1917, kiedy noszący pierwotnie nazwę "Swiatogor" podniósł banderę, jego losy ściśle splatają się z historią dominacji Rosji na Dalekiej Północy. Ratuje zaginione północne wyprawy (m.in. sterowca "Italia" Umberto Nobile), bije rekordy docierania do najbardziej na północ położonych miejsc, prowadzi konwoje, odbywa rejs do Ameryki i podróż dookoła świata. Po remoncie kapitalnym staje się jednostką naukowo-badawczą, otrzymuje tytuł pomnika historii, a w latach 90-ch przekształca się w muzeum. Za dwa lata będzie obchodził setne urodziny, można sobie wyobrazić jaka będzie feta! Zwiedziliśmy - luksusowo, bo tylko nasza dwójka z przewodnikiem - wszystkie dostępne miejsca: pokład, kajuty kapitana i oficerów, mesę oficerską oraz mostek: sterówkę i pomieszczenie nawigatora, a następnie na naszą specjalną prośbę - działającą maszynownię. Wszystko to dzięki deszczowej pogodzie, która odstraszyła innych turystów. Z pokładu "Krasina" dostrzegłam niezwykle miły widok - żaglowiec "Mir" zacumowany w niewielkiej odległości, także przy Nabrzeżu Lejtnanta Szmidta. Niestety fregata przechodziła jakieś porządki czy remont, więc nie było mowy o wejściu na pokład, ale i tak miło było ją znowu zobaczyć. Obok, przy sąsiedniej kei stał okręt podwodny-muzeum S-189, a w tle - po drugiej stronie Nabrzeża - błyskała złotymi kopułami cerkiew Zaśnięcia Bogurodzicy. Ale my spieszyliśmy już na otwarcie Euroconu.

Dzień Trzeci spędziliśmy w większości na konwencie, robiąc wyjątek dla jedynej mojej podróży sentymentalnej. Wybraliśmy się do dzielnicy sypialnej - Rejonu Primorskiego, gdzie kiedyś mieszkałam w jednym z bloków przy ulicy Sawuszkina. Ten rejon leży już na "stałym lądzie", poza wyspiarską deltą Newy i nosi historyczną nazwę Staraja Dierewnia (Stara Wioska). Nazwę odziedziczyła stacja metra, której nie było jeszcze 19 lat temu. Jest to była peryferia miasta, tylko nieco dalej leży Łahta (lahti to zatoka po fińsku), należąca do miasta dopiero od lat 60-ch XX wieku. Blokowiska nie zmieniły się wcale, dobudowano estakadę, szkołę, trochę sklepów, ale dzielnica zachowała swój charakter i klimat. Po krótkim przystanku pod "moją" klatką schodową zawróciliśmy w stronę przejścia przez Wielką Newkę na Wyspę Jełagin, gdzie mieści się wspaniały park, zwany tradycyjnie CPKiO (Centralny Park Kultury i Wypoczynku) imenia Kirowa. Roślinność, jeziorka, wysepki, dróżki, ławeczki, a pomiędzy nimi estrady koncertowe, knajpki i budki z jedzeniem. Miejsce gromadnych rodzinnych wypadów weekendowych. Przeszliśmy wyspę w poprzek i kolejnym mostkiem przekroczyliśmy Średnią Newkę, by znaleźć się na Wyspie Krestowskij. Ostatnim celem wyprawy był jacht-klub przy Nabrzeżu Martynowa, kiedyś należący do BMP (Bałtyckiej Żeglugi Morskiej), obecnie prywatny. Różnica dała się odczuć gdy zaczęłam fotografować przez płot dobrze znajome widoki nabrzeża, pomostów i budynku kapitanatu. Ochrona obiektu zwróciła mi uwagę, że właściciele nie życzą sobie fotografowania, a wejść na teren można jedynie do restauracji. Tak więc wykosztowaliśmy się na małą przekąskę i przepitkę, po czym okazało się, że lokalowa toaleta mieści się w sąsiednim kapitanacie! Stojąc na parterze tak dobrze znanego mi budynku, ledwo mogłam powstrzymać się przed wejściem na piętro, gdzie kiedyś mieścił się gabinet komandora klubu, nieżyjącego już Ratmira Leontjewa. Właśnie wtedy podjęłam decyzję korekty planów i rezygnacji z odwiedzenia innego jacht-klubu, Centralnego, z którym byłam związana jeszcze silniej i dłużej. Wolę zachować wspomnienia, niż widzieć jak zmieniło się drogie mi miejsce. Z klubu poszliśmy już do metra. Stacji Krestowskij Ostrow także nie było 19 lat temu, w ogóle na tej wyspie nie było metra. Dojechaliśmy do Sportiwnej (w sąsiedztwie stadionu Pietrowskij) na Pietrogradskoj Storonie i stamtąd autobusem przez Tuczkow Most na naszą "Waśkę" i z powrotem na konwent.

Dzień Czwarty zwiedzania (a zarazem szósty pobytu, jako że sobota i niedziela były w całości konwentowe) był drugim, spędzonym w całości w mieście. Odwiedziliśmy jeszcze jedną wyspę - Zajęczą (niedużą - 750 na 400 metrów), na której mieści się Twierdza Pietropawłowska. Budowa Twierdzy rozpoczęła się w 1703 roku i ta data jest uważana za symboliczny rok powstania miasta. Do XVIII wieku budowla była drewniana, później zastąpiła ją murowana. Choć głównym celem budowy twierdzy była obrona tego obszaru przed Szwedami, ostatecznie nigdy nie uczestniczyła ona w działaniach wojennych. Przeszliśmy wzdłuż nabrzeża znajdującego się dokładnie naprzeciw Striełki, zatem można było stamtąd podziwiać szeroką panoramę wschodniej części Wyspy Wasiljewskiej. Wewnątrz murów twierdzy znajduje się wiele historycznych budowli, na czele z Soborem św. Piotra i Pawła, w którym są pochowani prawie wszyscy carowie Rosji. Sobór był aż do 2012 najwyższą budowlą miasta (dzwonnica wraz z iglicą ma 122 m), znakiem czasów jest fakt, że obecnie "przegoniły" go dwa nowoczesne wieżowce. Przeszedłszy wzdłuż teren twierdzy wróciliśmy na większą Wyspę Pietrogradską w pobliżu Mostu Troickiego, którym dostaliśmy się ponownie do centralnej części miasta. W ten sposób znów odwiedziliśmy Nabrzeże Pałacowe, ale na innym jego odcinku, tym, do którego przylega słynny Ogród Letni (Letnij Sad), który niestety okazał się zamknięty, zostało zatem podziwiać jego słynne kute ogrodzenie. Potem spacer wzdłuż Nabrzeża Lebiażej Kanawki i rzeki Mojki na krótkim odcinku przed połączeniem z Fontanką, do chyba najbardziej niezwykłego pomnika: Czyżyka-Pyżyka. Jest to malutki ptaszek (11 cm), umieszczony na pionowej ścianie nabrzeża Fontanki. Powstał on w 1994 roku jako swoisty żart. Przed rewolucją w pobliskim budynku mieściła się Cesarska Szkoła Prawna, której studenci nosili takie przezwisko z powodu zielono-żółtych mundurów (stąd czyżyk) i czapek z futra młodych reniferów (zwanych pyżykami). Powstała też wówczas żartobliwa piosenka o Czyżyku-Pyżyku, który pił wódkę nad Fontanką i raczej nie chodziło w niej o ptaszka ;) Tradycja nakazuje próbować rzucić monetę tak, aby upadła na nieduży postument, na którym siedzi ptaszek, a wtedy spełni się wypowiedziane życzenie. Pary młode muszą stuknąć się opuszczonym na sznurku pełnym kieliszkiem z jego dzióbkiem. Następnie cofnęliśmy się do Nabrzeża Mojki i za Polem Marsowym weszliśmy na Nabrzeże Kanału Gribojedowa, ulicę prowadzącą do słynnej cerkwi - Soboru Zbawiciela na Krwi (Spas na Krowi). Sobór powstał w końcu XIX wieku w miejscu zamordowania cara Aleksandra II w 1881. 19 lat wcześniej budowla była w remoncie, którego długość (30 lat) stała się przysłowiowa, Spas w rusztowaniach był już wspominany w wierszach i piosenkach. Remont zakończył się w 1997, tak więc pierwszy raz mogłam podziwiać sobór w całej krasie i bez rusztowań. Świątynia o charakterystycznych cebulastych, złoconych i emaliowanych kopułach jest niezwykle bogato zdobiona, pokryta ceramiką, mozaikami i różnymi rodzajami kamienia. Wnętrze jest także bardzo bogato i kolorowo udekorowane, pokryte mozaikami przedstawiającymi świętych i sceny z Nowego Testamentu. Znajoma rodem z Petersburga prosiła mnie o zapalenie świeczki w jej imieniu, właśnie w tym soborze, niestety nie było takiej możliwości - po remoncie obiekt pełni wyłącznie funkcję zabytkowo-muzealną. Zatem poszliśmy dalej Nabrzeżem, które na odcinku między Spasem na Krowi a Newskim Prospektem opanowali sprzedawcy najróżniejszych pamiątek oraz uliczni grajkowie i performersi. Nasz plan na ten ostatni dzień zakładał przecięcie Newskiego pod kątem prostym, właśnie Nabrzeżem Kanału Gribojedowa. U styku tych dwóch ulic znajduje się wiele słynnych budynków. Miejsce, w którym kiedyś bywałam najczęściej, to Dom Knigi - ogromna, niegdyś kilkupiętrowa księgarnia. Teraz nadal sprzedają tam książki, ale w sklepie o wiele skromniejszym. Sam 6-kondygnacyjny budynek z mansardą i zwieńczeniem w postaci szklanego globusa nosi nazwę Domu Kompanii Singer i jest zabytkiem klasy federalnej. Powstał na początku XX wieku w stylu Modern. Naprzeciw Domu Książki znajduje się inny z najsłynniejszych soborów - Kazanskij. Zbudowany w stylu Empire w pierwszych latach XIX wieku, jest miejscem przechowywania cudownej ikony Matki Boskiej Kazańskiej oraz pochówku Kutuzowa. Katedra służy od 1991 jako czynna świątynia i udało się bez problemu spełnić prośbę Olgi - kupić i zapalić świeczkę. Kontynuowaliśmy spacer wzdłuż Kanału Gribojedowa aż do ostatniego miejsca na liście zwiedzania - Mostu Bankowego. Jest to nieduży pieszy most wiszący, łączący wyspy Kazanską i Spasską. Otwarty w 1826, nazwę otrzymał od ówczesnego sąsiada - Banku Asygnacyjnego. Ma on charakterystyczną (choć szczerze powiedziawszy nieco kiczowatą) ozdobę w postaci dwóch par lwów o pozłacanych skrzydłach, zatrudnionych zarówno do trzymania poręczy mostu, jak i latarni. Wracając na Newski i do metra przeszliśmy koło miejsca budzącego moje wspomnienia z powodu bardzo prozaicznego. Główne kasy kolejowe - tak samo, jak i księgarnia, niegdyś ogromny kilkupiętrowy kompleks. Nie zliczę ile razy odstałam tam kilkugodzinną kolejkę po bilety do Kaliningradu. Teraz napis na budynku jest ledwo widoczny wśród innych wywieszek i reklam. No a potem już - do metra i na "Waśkę", pakować się przed porannym odlotem. Ostatnie zdjęcie pokazuje widok z naszego okna hotelowego - skrzyżowanie 7-mej Linii i Małego Prospektu Wyspy Wasiljewskiej.

Co w roli podsumowania? Czekałam na tę wizytę bardzo długo i gdyby nie konwent, nie wiem czy zdecydowalibyśmy się na tak kosztowny wyjazd właśnie do tego miasta, kiedy "lista oczekujących" jest coraz dłuższa i ciekawsza. Czekałam i wyobrażałam sobie, co poczuję - radość, zalew wspomnień, może rozczarowanie zmianami? Sama siebie zdziwiłam, wchodząc do Petersburga tak, jakbym opuściła go wczoraj. Jakby tych prawie dwóch dekad wcale nie było. To nadal moje miasto i nadal czuję się w nim u siebie, spokojnie i pewnie. Parafrazując Mandelsztama: "Powróciłam do miasta, znajomego do łez..."



 
   
 
         
 
     
 
 
       
 
   
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
 
   
 
         
 
     
 
 
       
 
   
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
 
   
 
         
 
     
 
 
       
 
   
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
 
   
 
         
 
     
 
 
       
 
   
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       
                 
       



Copyright Gata 2015