Podróże małe i duże...


MOSKWA
23 - 25 sierpnia 2007


"Moskwo... w tym jednym dźwięku tyle
Dla rosyjskiego serca drży!
I tyle ech w tym dźwięku brzmi!"

Tego cytatu z poematu "Jewgienij Oniegin" Aleksandra Puszkina Rosjanie używają, aby wyrazić podziw wobec ogromu i różnorodności swojej stolicy. Ale nie tylko rosyjskie serca drżą. Ja też pozostaję pod urokiem Moskwy od pierwszej chwili, kiedy zobaczyłam ją w 1982 roku jako romantyczna 21-latka. Potem wróciłam jeszcze raz, sześć lat później, także studiować w Instytucie Języka Rosyjskiego im. Puszkina. A potem była 17-letnia przerwa. Niestety drugi powrót był krótki, nerwowy i ograniczony wieloma czynnikami. Jednym z nich był obowiązek meldunkowy, który ograniczył pobyt do 3 dni. Drugim, główny cel wizyty - Międzynarodowy Salon Lotniczy MAKS na lotnisku Żukowskij pod Moskwą.

Przylecieliśmy 23/08 i pod odebraniu biletów na MAKS w hotelu Kosmos na WDNCh udaliśmy się na krótką przejażdżkę kolejką jednotorową, tzw. monorielsem, dość osobliwym środkiem komunikacji, ograniczonym do jednej linii. Przejechaliśmy całą niedługą trasę od WDNCh, koło wieży telewizyjnej Ostankino do stacji Timiriaziewskiej. Tam zaznaliśmy miejscowego folkloru czyli wypiliśmy kwas z beczki zagryzając czeburiekiem, po czym juz zwykłym metrem pojechaliśmy w kierunku naszej kwatery, czyli do stacji Kijewskaja, koło dworca kolejowego o tej samej nazwie. Nasza kwatera to osobny temat. Słynny hotel Ukraina (wysokość ok. 200 m.) przy prospekcie Kutuzowa to jeden z siedmiu stalinowskich socrealistycznych wieżowców, którego "ósmą siostrą" jest warszawski Pałac Kultury i Nauki. Niedawno część pięter udostępniono na mieszkania prywatne, choć nie do końca przypadkowe, o czym świadczy osoba naszego gospodarza Saszy, osoby życzliwej, ale wyjątkowo wnikliwie zainteresowanej celem naszej wizyty.
Po zakwaterowaniu wykorzystaliśmy ostatnie godziny na nocną sesję zdjęciową.

23/08 cały niezwykle upalny dzień zajął nam spotting na imprezie lotniczej w Żukowskim.

25/08 mieliśmy tylko kilka wolnych godzin przed odlotem. Co zatem? Oczywiście Plac Czerwony. Kreml, Muzeum Historyczne, dom towarowy GUM, mauzoleum Lenina, Łobnoje Miesto, pomnik Minina i Pożarskiego i oczywiście moja ulubiona perełka - cerkiew Wasilija Błażennogo. Wszystko naturalnie tylko od zewnątrz (poza GUM-em). Weszliśmy na chwilę na Bolszoj Moskworieckij Most, żeby spojrzeć na mury Kremla z większego dystansu i poczuć pod stopami rzekę Moskwę. Potem wróciliśmy przez plac na Manieżnuju Płoszczad'
z pomnikiem marszałka Żukowa oraz fontanną, której nie było jeszcze podczas mojej poprzedniej wizyty - Czasy Mira czyli Zegar Świata. Pod spodem, pod ziemią znajduje się nowe centrum handlowe Ochotnyj Riad, którego sufit stanowi kopuła fontanny, na szczycie której św. Jerzy walczy ze smokiem. I to już koniec - pozostał przejazd metrem i pociągiem na południowy zachód od miasta, na lotnisko Wnukowo.



 
   
 
       
 
   
 
       
 
   
 
 
       
 
     
 
 
       
   
 
             
 
   
 
             
   
   
     
         
       
                 
       
                 
       
                 
     
 
                 
 
     
                 
       
                 
     
 
                 
       
                 
       
                 
       

 

Copyright Gata 2007