MALTA
05 - 12 lutego 2018
|
To była wyjątkowo szybka decyzja.
Luty jaki jest w Polsce, każdy wie.
I każdy marzy o Morzu Śródziem-nym, palmach i słońcu. Cóż, palmy
były, ale reszta zawiodła - morze rozszalało się sztormem, a słońce
chowało za deszczowymi chmurami. W rezultacie bluzki z krótkim rękawem
zostały w plecaku, a my zwiedzaliśmy Maltę w zimowych ciuchach i
przemoczonych butach. Jednak nawet w tak niekorzystnych warunkach
uroda wyspy i jej specyficzny nastrój podbiły nasze serca. Kraj
opuncji, kołatek, kotów
i szalonych autobusów. Kraj,
w którym ludzie żyją otoczeni zabyt-kami historii najdawniejszej
i tej mniej dawnej, a każdą festę świętują fajerwerkami, słodyczami
i tańcami na ulicach.
|
|
|
To jest najstarsza drukowana mapa
Wysp Maltańskich, towarzysząca pierwszemu pisemnemu opisowi wysp
i zawarta w łacińskim dziele francuskiego Joannity Jeana Quentina
D'Autun "Insulae Melitae Descriptio ex Commentaries Rerum Quotidianarum"
z 1536 roku. Prawdopodobnie mapę autor wykonał osobiście.
Malta to nazwa lokalna i jej zna-czenie jest nieznane. Grecy i Rzy-mianie
nazywali ją Melite lub Melita, ta nazwa pojawia się też w Biblii.
Wywodzi się ją od greckiego "miód" (wyspa jest znana z
hodowli miej-scowego gatunku pszczół i wyrobu miodu), choć spotkałam
też teorię o pochodzeniu fenickim ("przystań").
|
Malta została zasiedlona w okresie neolitu, prawdopodobnie dwukrotnie,
przez osadników z Sycylii. Świadczy
o tym podobieństwo ceramiki znalezionej przez archeologów na obu
wyspach. Najpierw w epoce kamienia
(ok. 5200 p.n.e.) - potomkowie tych przybyszów stworzyli zachowane
do dziś megalityczne świątynie. Niestety wyniszczyli także miejscowe
gatunki zwierząt - hipopotamy i słonie karłowate, po czym sami prawdopodobnie
padli ofiarą głodu lub plagi. Druga fala "sycylijskich imigrantów"
przybyła w epoce brązu, ok. 2500 p.n.e.
Po nich około 800 p.n.e. pojawili się Fenicjanie, a dokładnie podróżujący
feniccy kupcy, osiedlając się w miejscu dzisiejszych Mdiny, Birgu
i Marsaxlokk. Po upadku Fenicji wyspą zainteresowali się Kartagińczycy,
no a potem
w ciągu wieków zaczęły się przez nią przewalać całe wielonarodowe
tłumy...
Historia Malty jest długa, bogata i fascynująca, a co ważniejsze
- ciągła i nadal obecna na każdym kroku. Czasem trudno odróżnić
kamienny murek stanowiący część budowli sprzed 5000 lat od takiegoż
murku, zbudowanego przez współczesnego rolnika na granicy jego pola
;)
Język maltański należy do grupy języków semickich i wydaje się odzwierciedlać
historię kraju. Jest zapisywany alfabetem łacińskim, ale ma też
własne znaki diakrytyczne, niestety nie dające się zapisać w programie,
tworzącym tę stronę. Przez cały pobyt na Malcie nastawiałam ucha,
zastanawiając się, z czym kojarzy mi się jego dźwięk i to jest właśnie
to: maltański brzmi trochę jak włoski, a trochę jak hebrajski czy
arabski.
Malta uzyskała niepodległość w 1964 roku, a w 2004 dołączyła do
Unii Europejskiej. Dzisiejsza Republika Malty składa się z dwóch
części: Malty i Gozo (wraz z Comino), zajmujących łącznie powierzchnię
316 km2. Obecny podział administracyjny Malty jest nietypowy - na
68 jednostek samorządowych zwanych local councils
(na potrzeby tej galerii nazywam je dzielnicami, choć spotyka się
też terminy: gmina i samorząd lokalny).
W ciągu sześciu dni odwiedziliśmy ich kilkanaście, a przez kolejne
kilkanaście przejechaliśmy podczas naszych wielogodzinnych autobusowych
rozjazdów po obu wyspach.
|
|
GŻIRA
- ST. JULIAN'S - SLIEMA
Zacznę od najbliższej okolicy.
Mieszkaliśmy w dzielnicy Gżira, z której roztacza się
rozległy widok na wyspę Manoel i jej liczne przystanie oraz
jacht-kluby. Ciekawostką wyspy jest Duck Village - Kacza Wioska,
która kaczą jest już tylko z nazwy, przygarnia bowiem różnych
lokatorów, nie tylko skrzydlatych, ale
i czworonożnych.
Główną ulicą Gżiry jest ruchliwa Triq Ix-Xatt, pełna ciekawych
sklepików
i knajpek serwujących dania wszystkich możliwych kuchni. My
mieszkaliśmy przy Triq Sir William Reid 82, w ogromnym apartamencie
z tarasem, za którym rosły cytryny i pomarańcze.
|
Na zdjęciach widać też lokalny
kościół parafialny pw. Matki Boskiej z Góry Karmel. Powtarzające
się widoki Sliema Bay przy każdej możliwej pogodzie powstały przy
okazji codziennego porannego czekania na autobus do Valletty.
Do tej części galerii dołączyłam kilka zdjęć z cyklu food (and
drink) porn - moje typowe śniadanie w hotelu Bayview oraz równie
typowe napitki, spożywane podczas pobytu na Malcie. Polecam zwłaszcza
likiery
z miejscowych owoców: Bajtra z wszechobecnego owocu opuncji i
Carob ze strąków chleba świętojańskiego, uprawianego na wyspie
już w czasach fenickich. Pyszności!
Dzielnica St. Julian's leży nad zatoką o tej samej nazwie
oraz nad jej mniejszą odnogą - Spinola Bay. Nad jej brzegiem,
pomiędzy rybackimi łódkami, usadowiły się oryginalne pomniki -
miłości oraz rybaka i kota, proszącego o rybę. Tuż obok, przy
ulicy Spinola, znajduje się słynna Cat Village - Kocia Wioska,
która ma nawet swój profil na Facebooku. Opiekuje
się nią Roza Zammit, utrzymująca ponad 20 kotów. Ostatnio w mediach
pojawiły się informacje, że wioska jest zagrożona z powodu pobliskiej
budowy.
Sliema to dzielnica nowoczesnych, ciekawych architektonicznie,
wielopiętrowych domów mieszkalnych
i biurowców, usytuowana pomiędzy St. Julian's a Gżirą. Częściowo
także leży nad St. Julian's Bay (a dokładnie nad jej częścią -
Exiles Bay) i także ma własną kocią kolonię w przepięknych ogrodach
Independence Gardens, strzeżoną przez figurę siedzącego na dachu,
wielobarwnego kota autorstwa Matthew Pandolfino. Podczas naszej
wizyty większość rezydentów kolonii schroniła się w budkach przed
deszczem i wiatrem, ale kilkoro reprezentantów podeszło przywitać
się i podstawić do głaskania.
Odwiedziliśmy Sliemę rankiem po potężnym nocnym sztormie, który
uderzył w całą wyspę, powodując jedną ofiarę śmiertelną i wyrzucając
na brzeg statek, nomen omen w przeddzień rocznicy legendarnej
katastrofy statku św. Pawła. Idąc wzdłuż brzegu mogliśmy podziwiać
ogromne fale rozbijające się o nabrzeże, a czasem nawet zalewające
chodnik. Przeszliśmy odcinek promenady między Independence Gardens
a znajdującym się na cyplu Tigne centrum handlowym The Point.
Po drodze minęliśmy wieżę San Giljan (San Julian's), jedną z trzynastu
małych, umocnionych wież obserwacyjnych zbudowanych w połowie
XVII wieku przez Wielkiego Mistrza zakonu Joannitów Martina de
Redin. Na wysokości restauracji Surfside, w której rozgrzaliśmy
się kawą, przy lepszej pogodzie widać wykute w przybrzeżnych skałach
regularne zagłębienia - baseny, zwane rzymskimi łaźniami (Roman
Baths), choć faktycznie powstały w erze wiktoriańskiej.
Spod centrum The Point przeszliśmy pieszym
mostem do części Sliemy leżącej już nie nad pełnym morzem, lecz
nad zatoką o tej samej nazwie. I znowu przyszła pora na rozgrzanie
się, tym razem zupą z soczewicy i batatów
w dość pretensjonalnym lokalu The Terrace, dysponującym własnymi
basenami. Co zakrawało na ironię, jako że cała ulica Tigne Seafront
mogła spokojnie pełnić rolę basenu, zalewana przez całą noc ulewnym
deszczem
i potężnymi falami z zatoki, dodatkowo rozchlapywanymi przez samochody.
Spacer skończył się kompletnym przemoczeniem nóg, ale było warto
:)
|
VALLETTA - BIRGU
Kiedy w roku 1530 Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego
Jana wolą cesarza Karola V osiedlił się na Malcie, rycerze
obrali za swoją siedzibę nadmorskie miasto Birgu, mimo że
stolicą wyspy była wówczas Mdina. Będąc już potęgą morską
i mając za sobą utratę wyspy Rodos na rzecz Imperium Osmańskiego,
państwo Joannitów najwyraźniej wolało mieć oko na otaczające
wyspę wody. Birgu miało też jedyny istniejący wtedy fort -
Saint Angelo, choć ze względu na sąsiedztwo dwóch wyżej położonych
półwyspów, nie było idealnym miejscem do obrony.
|
|
|
Z drugiej strony Joannici
najwyraźniej nie wiązali z Maltą dalekosiężnych planów,
bo w początkowym okresie nie zmienili tego stanu na swoją
korzyść. Dopiero w 1552 roku na tychże półwyspach zbudowano
nowe forty: Saint Elmo na Sciberras i Saint Michael na Isoli.
Jean Parisot de la Vallette po objęciu stanowiska Wielkiego
Mistrza w 1557 miał dobry pomysł umocnienia całego pół-wyspu
Sciberras, dodając do fortu obwarowane miasto, ale nie zdążył
go zrealizować, bo w 1565 rozpoczęło się Wielkie Oblężenie
Malty przez wojska Sulejmana Wspaniałego. Oblężenie odparto,
a de la Vallette powrócił do pomysłu budowy miasta. Nazwano
je na jego cześć Valletta, a kamień węgielny pod budowę
wmurowano w marcu 1566.
Mapa z 1566 roku przedstawia plan Valletty wpisany w syl-wetkę
Madonny. A plan ten różnił się bardzo od zabudowy Birgu
czy Mdiny. Papież Pius IV skierował na Maltę architekta
Franceso Laparelli, ucznia samego Michała Anioła, a ten
zaprojektował zabudowę w stylu hippodamejskim. Ulice miały
przecinać się pod kątem prostym, zamiast wić się i błądzić
chaotycznie. Dzisiejszy turysta dziękuje serdecznie panu
Laparelli, gdyż w Valletcie, w przeciwieństwie do jej starszych
sąsiadów, nie sposób się zgubić. Tak, udało się nam zabłądzić
nawet w maleńkim Birgu, ale o tym później :)
|
"Plan Alt und Neuer Fortificatizon
von Malta gelegen auf der Insul gleiches Namens" -
wykonana przez kartografa George'a Christophe Kiliana XVIII-wieczna
mapa pokazu-jąca "stare i nowe fortyfikacje Malty"
w okolicy Grand Harbour: fort Saint Elmo i miasta Valletta
oraz Floriana na półwyspie Sciberras, fort Saint Michael
i miasto Senglea na półwys-pie Isola, fort Saint Angelo
i miasto Birgu, Cottonera Lines otaczające Trzy Miasta,
a także fort Manoel na wyspie o tej samej nazwie oraz fort
Rikasoli w miejscowości Kalkara po przeciwnej niż fort Saint
Elmo stronie wejścia do Wielkiej Zatoki.
|
|
Tyle historii, a teraz o tym, co zwiedziliśmy. Valletta
została, jak przystało na stolicę, zaplanowana na pierwszy
dzien pobytu. Miejscem, które szczególnie wryło się w pamięć
jest plac przed wejściem do miasta, pełniący rolę dworca
autobusowego. Autobusy Malta Public Transport odjeżdżające
z kilkunastu stanowisk dowożą do większości turystycznych
miejscówek wyspy bez przesiadki, tyle że jadą bardzo wolno,
długo i niemiłosiernie skręcając do każdego zakątka. Na
szczęście wszystkie przystanki są na żądanie.
Ozdobą placu jest modernistyczna Fontanna Trytonów z 1959,
autorstwa Vincenta Apapa i Victora Anastasi. Mieliśmy szczęście,
bo od 2017 brązowe figury trytonów przechodziły renowację
i fontanna wróciła do pracy zaledwie 3 tygodnie wcześniej.
W jednym miejscu zgromadziłam razem zdjęcia fontanny wykonane
na przestrzeni całego pobytu.
Poza Trytonami plac zdobią też inne pomniki, m.in. Malta
Memorial, upamiętniający poległych w II WŚ lotników Commonwealthu
(brązowy pozłacany orzeł na 15-metrowej kolumnie z trawertynu),
pomnik Niepodległości czy pomnik Chrystusa Króla, postawiony
dla upamiętnienia Kongresu Eucharystycznego w 1913 (oba
ostatnie właściwie znajdują się już w dzielnicy Floriana).
Do Valletty "oficjalnie" wchodzi się przez bramę,
mostem nad fosą. Atrakcją fosy są pozostałości jedynej istniejącej
kiedyś (1883 - 1931) na Malcie linii kolejowej łączącej
Vallettę i Mdinę. Budynek "dworca" w Mdinie jeszcze
istnieje (jest w nim restauracja), ale w miejscu stołecznej
stacji stoi teraz nowoczesny budynek Parlamentu. Zachował
się jedynie tunel przez mury oraz pozostałości wiaduktu
nad fosą.
My weszliśmy do miasta inną drogą - Triq Girolamo Cassar
(XVI-wieczny architekt, autor najważniejszych budynków miasta),
która zaprowadziła nas prosto na okrągły Plac Kastylii (Misrah
Kastilja), na którym znajduje się Zajazd Kastylijski
z 1574 roku - jeden z ośmiu budynków mieszkalnych (auberge),
zbudowanych dla joannickich rycerzy z poszczególnych grup
językowych. Zajazd zaprojektował Cassar, obecnie mieści
siedzibę premiera Malty. Na placu stoją dwa pomniki - Manwela
Dimecha (działacz socjalistyczny, dziennikarz) i Gorga Borga
Oliviera (polityk, premier Malty).
Przy południowo-wschodniej stronie Misrah Kastilja znajduje
się budynek giełdy Malta Stock Exchange
(w XIX-wiecznym budynku byłej kaplicy garnizonowej), a za
nim ogrody Upper Barrakka. Te słynne publiczne ogrody
mieszczą się na wyższej z dwóch kondygnacji XVI-wiecznego
Bastionu Piotra i Pawła i były pierwotnie przeznaczone dla
Joannitów z grupy włoskiej. Rozczaruje się ten, kto będzie
oczekiwać wielkiego parku - teren jest skromny i wciśnięty
między mury, centralną częścią jest okrągła fontanna, a
poza tym rośnie na nim dość chaotycznie sporo różnych roślin,
jest też wiele nie pasujących do siebie stylem pomników
i tablic pamiątkowych. Faktycznie to zakątek, gdzie mogłoby
przysiąść kilku rycerzy, ale na pewno nie park publiczny.
Obawiam się, że latem turyści zadeptują każdy kawałeczek
trawnika. Dodatkową atrakcją parku jest obecność na niższym
poziomie bastionu dział Baterii Powitalnej (Saluting
Battery), które strzelają codziennie oraz świątecznie.
Spod łukowej kolumnady roztacza się rozległy widok na Grand
Harbour oraz to, co po jej drugiej stronie - półwyspy Isola,
Birgu i Kalkara wraz z ich miastami i umocnieniami. W Kalkarze
jest widoczny budynek Pałacu Bighi, w którym w XIX wieku
powstał szpital Royal Naval Hospital Bighi, działający aż
do 1970 roku.
Z Upper Barrakka poszliśmy na północ Valletty przez Bastion
św. Barbary, z którego także roztacza się wspaniały widok
na Wielką Zatokę, do drugiego z pary ogrodów - Lower
Barrakka. Tam jest spokojniej i nie tak tłoczno, rośliny
zaś, fontanna i kolumnada - podobne. Pomników tylko mniej,
w oczy rzuca się przede wszystkim grobowiec brytyjskiego
gubernatora Malty Sir Alexandra Balla (w formie doryckiej
świątyni). Pomiędzy grobowcem a kolumnadą stoi Eneasz Ugo
Attardiego, a nieco niżej na Bastionie Kastylijskim znajduje
się pomnik upamiętniający drugie oblężenie Malty podczas
II WŚ - Siege Bell War Memorial w formie dzwonnicy
z brązowym dzwonem oraz katafalkiem symbolizującym bezimiennych
żołnierzy pochowanych na morzu. Pomnik powstał w 1992 roku
w 50-tą rocznicę przyznania Malcie Krzyża Jerzego za bohaterstwo
podczas oblężenia. Oryginał odznaczenia znajduje się w Muzeum
Wojny, które odwiedziliśmy zaraz potem.
National War Museum mieści się w forcie Saint
Elmo na północnym skraju półwyspu Sciberras i Valletty.
Zawiera kolekcję tak bogatą jak sama historia Malty. Ze
wstydem przyznaję, że nie obejrzałam części poświęconej
najdawniejszym konfliktom, czego bardzo żałuję. Byłoby inaczej,
gdyby starożytni Rzymianie albo chociaż Joannici posiadali
lotnictwo ;) Skupiliśmy się na historii najnowszej ze szczególnym
uwzględnieniem samolotu Gloster Sea Gladiator. Spacer po
samym forcie był równie ciekawy jak zbiory muzeum, no i
oczywiście kolejne widoki na Wielką Zatokę, tym razem na
Breakwater Bridge, latarnię morską St. Elmo i falochron
przy główkach portu.
Niedaleko muzeum znajduje się Sacra Infermeria, dawny
szpital Joannitów, ze słynną najdłuższą salą szpitalną na
świecie (155 metrów). Budynek projektu Cassara powstał w
XVI wieku. Potem minęliśmy grecko-katolicki kościół św.
Nicholasa i bazylikę św. Dominika, a następnie weszliśmy
na główną ulicę Valletty -
Triq ir-Repubblika, biegnącą prosto od bramy aż do fortu
Saint Elmo. Jak każda taka promenada, wabi droższymi sklepami
i restauracjami oraz sprzedażą turystycznych pamiątek. Swoją
drogą, prosto to ona biegnie na długość, ale bynajmniej
nie na wysokość. Kiedy budowano Vallettę, rycerzom nie chciało
się inwestować
w wyrównanie gruntu półwyspu Sciberras, a różnice poziomów
załatwili schodkami, przy czym musiały one być
na tyle płytkie, by nie sprawiały kłopotu koniom.
Ulicą Republiki doszliśmy do Misrah San Gorg - placu św.
Jerzego. Dwie jego przeciwległe pierzeje zajmują Pałac
Wielkich Mistrzów projektu Cassara z 1571, obecnie siedziba
prezydenta (zwiedziłam jego przebogatą zbrojownię oraz część
oficjalnych komnat, w tym pokój gobelinów i galerię portretów
Wielkich Mistrzów) oraz Main Guard z 1603, była kordegarda
dla osobistej ochrony Wielkiego Mistrza. Niestety ten drugi
jest prawie niewidoczny na zdjęciach, zasłonięty przez karnawałową
scenę.
Dwa zwracające uwagę pomniki na placu to Królowa Wiktoria
oraz Sette Giugno ("Siódmy Czerwca" -
na pamiątkę antybrytyjskich zamieszek w 1919) autorstwa
Antona Agiusa.
Z Misrah San Gorg skręciliśmy w stronę Sliema Bay, obejrzeć
dwa kościoły - bazylikę Matki Boskiej z Góry Karmel
(pierwotny projekt Cassara z 1570, zniszczona i odbudowana
po II WŚ, jej 42-metrowa owalna kopuła góruje nad miastem)
oraz stojącą po sąsiedzku anglikańską prokatedrę św. Pawła.
Niestety patron wyspy jest niełaskawy i katedra była zamknięta,
zaś bazylika jest w remoncie. Zamiast słynnego XVII-wiecznego
obrazu zobaczyliśmy współczesnych robotników i zawieszony
szmatami ołtarz...
Rozczarowanie wynagrodził mi św. Jan. Konkatedra Świętego
Jana (1577, oczywiście projekt Cassara)
to kościół o przebogatym, kapiącym od złotej farby barokowym
wnętrzu, kontrastującym ze skromnym, manierystycznym charakterem
samego budynku. Zaprojektowana jako główna świątynia Joannitów,
ma osiem kaplic odpowiadających ośmiu grupom językowym zakonu.
Cała podłoga jest pokryta marmurowymi wielobarwnymi płytami
nagrobnymi ponad 400 rycerzy zakonu. W oratorium znajdują
się oryginały dwóch obrazów Caravaggia w technice
chiaroscuro - "Ścięcie św. Jana Chrzciciela" i
"Święty Hieronim piszący"
(oba dzieła z 1608).
Na placu koło katedry stoi neoklasycystyczny pomnik Wielkiego
Oblężenia (zwany też Monument to the Fallen of the Great
Siege) z 1927 roku. Trzy postacie z brązu symbolizują Wiarę,
Męstwo i Cywilizację. Od października 2017 pod pomnikiem
można znaleźć dowody pamięci o dziennikarce śledczej Daphne
Caruana Galizii, zamordowanej w zamachu bombowym.
Biorąc pod uwagę zbliżające się święto św. Pawła Rozbitka
postanowiłam zajrzeć do kościoła pw. Saint Paul's Shipwreck
zanim zapełni się świątecznym tłumem. Ale i tu niechęć patrona
wyspy mnie dopadła - jako jedyny ten kościół zabrania fotografowania.
Na złość świętemu zrobiłam jednak kilka fotek. Może to dlatego
odwołał sobotnią festę...?
W latach 2011 - 2015 opracowano City Gate Project autorstwa
włoskiego architekta Renzo Piano, którego celem było ponowne
zagospodarowanie okolicy wejścia do miasta. W jego ramach
powstał budynek Nowego Parlamentu, nowa, piąta w
historii miasta, brama wejściowa, a także Pjazza Teatru
Rjal - scena pod gołym niebem zbudowana w miejscu dawnego
budynku Opery Królewskiej, zniszczonego przez XIX-wieczny
pożar
i dobitego bombardowaniem w 1942. Zwłaszcza Parlament wywołał
wielkie kontrowersje i wiele krytycznych opinii. Porównywano
go złośliwie do gołębnika czy tarki do sera (jakbym słyszała
zrzędzących poznaniaków...), podczas gdy w rzeczywistości
projekt sugerował strukturę plastra miodu, co miało nawiązywać
do historycznej nazwy kraju - Melita. Bardzo nowoczesny
wygląd na tyle kontrastował z historyczną zabudową Valletty,
że obecność miasta jako całości na liście światowego dziedzictwa
UNESCO była przez chwilę zagrożona.
Drugi dzień, kiedy odwiedziliśmy Vallettę był - a raczej
miał być - dniem szczególnym. Większość maltańskich świąt
czyli fest jest obchodzona latem, wyjątkiem jest 10 lutego
- rocznica rozbicia się statku wiozącego św. Pawła z Jerozolimy
na proces do Rzymu w 60 roku n.e. Ponieważ przyszły święty
zabawił na wyspie trzy miesiące i spędził je na nauczaniu
nowych owieczek, jest uważany za sprawcę nawrócenia maltańskiego
ludu na chrześcijaństwo, nosi także tytuł głównego patrona
wyspy (wraz ze św. Publiuszem oraz św. Agatą). Internet
podaje co roku dokładny plan obchodów festy, począwszy od
porannych fajerwerków nad Grand Harbour, poprzez salwy z
dział, pochód orkiestr dętych, aż po uroczystą procesję
z udziałem figury świętego, na co dzień przebywającej w
kościele pw. Saint Paul's Shipwreck. Ciekawostką jest, że
choć katastrofa statku miała miejsce "prawie na pewno",
to stało się to późną jesienią, zaś data 10 lutego jest
symboliczna (jest to dzień początku kadencji Alofa de Wignacourt
jako Wielkiego Mistrza). Summa summarum miałam nadzieję
na wielką imprezę, która się jednak nie odbyła i nie wiem
dokładnie dlaczego. W poprzedzającą noc wyspę nawiedził
wyjątkowo silny sztorm, wspomniany już w relacji ze Sliemy.
Może nie wypadało świętować legendarnej katastrofy tuż po
prawdziwej tragedii? Po drugie - w tym roku pokryły się
terminy festy św. Pawła i tradycyjnego pięciodniowego hucznego
zakończenia karnawału, także połączonego z paradą przez
całe miasto. Albo to po prostu niechęć świętego do mojej
skromnej osoby. Tak czy inaczej figury św. Pawła niesionej
ulicami Valletty nie zobaczyłam. Pokręciliśmy się po mieście
do zmroku, zajadając tradycyjne lokalne słodycze i obserwując
rozkręcający się karnawał (właściwy początek obchodów w
całym kraju przesunięto, jak się potem okazało, na niedzielę).
Pierwszego dnia pobytu odwiedziliśmy też Birgu, płynąc
promem z Valletty do przystani 3-Cities. Tradycyjnie stare
(początki z czasów fenickich) miasto Birgu (od czasu Wielkiego
Oblężenia zwane też Vittoriosa) tworzy ten większy organizm
miejski wraz z sąsiednimi, zbudowanymi przez Joannitów miastami
Senglea (na półwyspie Isola) i Cospicua (u podnóża półwyspów).
Miło, że Malta ma własne Trójmiasto :)
Niestety dotarliśmy do Birgu zaledwie pół godziny przed
zachodem słońca, więc pozostał jedynie spacer ulicami. Muzea,
w tym Morskie (w budynku byłego skarbca zakonnego), fort
Saint Angelo (najstarszy z fortów, istniał już w 1274
jako Castrum Maris) i Pałac Wielkiego Inkwizytora z 1530
roku były już nieczynne.
Wpływając pomiędzy półwyspy Birgu i Isola widzimy przede
wszystkim gigantyczną marinę - wzdłuż prostopadłych do nabrzeża
pomostów stoją obok siebie setki jachtów, od zwykłych slupów
po motorowe potwory. Dlatego pierwsze zdjęcia pokazują brzeg
nie Birgu, lecz sąsiedniej Senglei. Główny kościół w Birgu
to barokowa kolegiata Saint Lawrence (też oczywiście
zamknięta). Między kolegiatą a nabrzeżem stoi Freedom
Monument, kolejne dzieło Antona Agiusa. Cztery postacie
z brązu ukazują chwilę ostatecznego wycofania się wojsk
brytyjskich z Malty w 1979. W kończącym się świetle zdjęcia
robiłam jedynie od tylnej strony pomnika.
Zaraz za kolegiatą stoją dwa oratoria - Holy Cross i Saint
Joseph, a za nimi rozciąga się plac Zwycięstwa (Misrah ir-Rebha).
Figura świętego patrona, kafejki z ogródkami, ławeczka z
plotkującymi staruszkami, pętla autobusu
i plączący się pod nogami pies omijany przez samochody.
Słowem - spokojny małomiasteczkowy zakątek.
Już prawie w ciemnościach ruszyliśmy wąskimi krętymi uliczkami.
Przy Triq Hilda Tabone trafiliśmy do pracowni włoskiego
grafika Alessandro Valenti, miłośnika maltańskich krajobrazów
i kocich motywów. Dosłownie naprzeciw mieści się jeden z
zakonnych zajazdów - Auberge de France. Z murów po wschodniej
stronie rozciągał się widok na sąsiednią Kalkarę i kościół
St. Joseph. No a potem już zabłądziliśmy między wapiennymi
murami, wśród surrealistycznej ciszy. Jednak Birgu jest
malutkie i wszystkie drogi prowadzą na plac Zwycięstwa i
do powrotnego autobusu do Valletty.
|
|
|
MDINA - RABAT
Pierwszym przystankiem tego dnia była wioska Ta'Qali
w dzielnicy Attard. Niestety jest reprezentowana jedynie przez
zdjęcia z tamtejszego Muzeum Lotnictwa (w galerii spotterskiej)
oraz pracownię ceramiki, w której powstają między innymi wszechobecne
ozdobne tabliczki z nazwami własnymi
i numerami domów.
Położona w centralnej części wyspy Mdina to była (do
1571, kiedy powstała Valletta) stolica Malty. Początki ludzkich
siedzib w tym miejscu sięgają IV wieku p.n.e., kiedy osiedlili
się tam Fenicjanie. Po nich przyszli Grecy, Kartagińczycy,
Rzymianie, Arabowie, Normanowie, Hiszpanie...
|
Medina to po arabsku po prostu
miasto, zaś jej rzymska nazwa, tożsama z nazwą całej wyspy, to Melita.
Obecnie Mdina, zwana Citta Vecchia lub Miastem Ciszy, to otoczone
murami średniowieczne miasto, podczas gdy teren leżący w jej sąsiedztwie
to Rabat (po arabsku - przedmieście). Cisza
w Mdinie jest spowodowana zakazem ruchu kołowego, choć spotyka się
zaparkowane samochody. Pomimo wyglądu jak z historycznego filmu
miasto jest zamieszkane przez zwykłych ludzi, którzy chronią swoją
prywatność za powszechnymi tu kolorowymi drewnianymi okiennicami
i poprzez stosowne tabliczki proszą turystów o uszanowanie ich spokoju.
I spokój jest, nawet Azjaci zachowują się ciszej. Słychać tylko
stukanie kopyt koni zaprzężonych do wożących bogatych turystów pojazdów.
Barokowa Katedra św. Pawła na placu o tej samej nazwie okazała się
niestety niedostępna od wewnątrz, nie zobaczyłam więc absydy, która
jako jedyna ocalała z wielkiego trzęsienia ziemi w 1693 ani obrazu
autorstwa św. Łukasza. Na wieżach kościoła znajdują się dwa zegary,
z których jeden wskazuje dni i miesiące. Udało się za to zajrzeć
do karmelickiego barokowego kościoła Zwiastowania oraz do kaplicy
św. Agaty (trzeciej z patronów wyspy, obok św. Pawła i św. Publiusza).
Na Pjazza San Pawl przyciąga wzrok także bogato zdobiony Pałac Biskupi.
Z budowli świeckich uwagę zwracają Palazzo Santa Sofia oraz Palazzo
Falson - najstarszy zachowany dom z 1233 r.
Z górnej części murów roztacza się rozległy widok, ponieważ Mdina
- jak przystało na dawną ludzką siedzibę - jest położona na górującym
nad okolicą wzgórzu. Dobrze widoczna była odległa Bugibba i byłe
wysypisko śmieci w Maghtab w dzielnicy Naxxar, nieco bliższa Mosta
z kościołem Rotunda oraz pobliska Mtarfa z wieżą zegarową
i byłym szpitalem Royal Navy.
Mdina oferuje turystom wiele przytulnych knajpek na wewnętrznych
dziedzińcach kamiennych domów. W jednej
z nich miałam okazję spróbować ftiry - tradycyjnego maltańskiego
wypieku oraz lokalnego wina.
Rabat to część rzymskiej Melity, która po otoczeniu centrum
miasta murem przez Arabów stała się jego przedmieściem. Pomiędzy
murami Mdiny a Rabatem znajduje się rozległy plac z dworcem autobusowym,
pięknym parkiem Howard Garden i kilkoma pomnikami, wśród których
jest oczywiście św. Paweł, ale także urodzony tu rzeźbiarz Anton
Agius (autor m.in. rzeźb Sette Giugno i Manwela Dimecha w Valletcie).
Główną atrakcją turystyczną Rabatu są katakumby św. Pawła. Katakumby
stanowią ciąg połączonych podziemnych jaskiń, używanych do pochówku
w czasach rzymskich do IV wieku n.e. Są one największym i najwcześniejszym
świadectwem chrześcijaństwa na Malcie. Nazwę wzięły od położonej
w pobliżu groty, w której według legendy przyszły święty zamieszkiwał
i nauczał podczas trzymiesięcznego pobytu na wyspie po rozbiciu
się jego statku
w 60 roku n.e. Nad grotą wybudowano kolegiatę św. Pawła, ale ona
też była już niestety zamknięta, sfotografowałam jedynie zejście
do groty. Zdecydowanie nie cieszę się łaskami patrona wyspy...
Mieszczące się w pobliżu kolegiaty, na miejskim placu, sklepy i
lokale wykorzystują popularność tematu, zatem
i my zatrzymaliśmy się na wino i piwo w Grotto Cafe oraz kupiliśmy
tradycyjne miejscowe słodycze w cukierni Parruccan czyli Parafialnej
:)
|
HAGAR QIM - MNAJDRA - BLUE
GROTTO
Na południowym, wyludnionym wybrzeżu Malty (administracyjnie
dzielnica Qrendi) znajdują się aż dwie megalityczne świątynie.
Obie wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Istnieje
teoria, że zbudowano je właśnie tam, ponieważ akurat z tego
miejsca jest najlepszy widok na malutką kamienną wysepkę Filfla,
która prawdopodobnie była święta dla starożytnych. Obie świątynie
są zorientowane astronomicznie - w dniach przesileń
i równonocy promienie słoneczne padają na ołtarz lub określone
kamienie. Niektóre z zachowanych megalitów są jednymi z największych
kamieni użytych do budowli tego typu (wysokość ponad 5,2 metra,
waga 20 ton).
|
|
Hagar Qim zbudowano około 3600 - 3200 roku p.n.e., a pierwsze
wykopaliska zaczęto tam prowadzić
w I połowie XIX wieku. Budowla w ciągu wieków nie zniknęła całkowicie
pod ziemią - jej fragmenty można zobaczyć na XVIII-wiecznych obrazach.
Zespół składa się z budowli centralnej i pozostałości co najmniej
dwóch innych. Na terenie stanowiska archeologicznego znaleziono
liczne figurki, m.in. słynną Maltańską Wenus oraz tzw. "fat
ladies".
Mnajdra leży 500 metrów dalej
w stronę wybrzeża. Składa się z trzech budowli, z których najstarsza
także pochodzi z okresu Ggantija (3600 - 3200 p.n.e.). Świątynia
południowa powstała w późniejszym okresie Tarxien - 3150 - 2500
p.n.e. Do budowy użyto dwóch rodzajów wapienia: koralowego i globigerynowego.
Kamienie ozdobione wywierconymi dziurkami wskazują położenie wschodzącego
słońca w pierwszym dniu każdej z pór roku.
Obszar wokół budowli jest porośnięty tzw. garigiem - formacją
roślinną, charakterystyczną dla regionu śródziemnomorskiego. Niewysokie
(max. 1,5 metra) krzewy i drobniejsza roślinność zimozielona luźno
porastają skaliste podłoże. Pomiędzy skałami i zielenią wyraźnie
widać czerwoną, gliniastą glebę, śliską po deszczu. Sporą część
garigu stanowią silnie pachnące kwiaty i kolczaste krzewy. Teren
jest dostępny dla turystów i podzielony na trasy piesze, zaopatrzone
w tabliczki informacyjne, opisujące miejscową florę i faunę. Na
klifie niedaleko Mnajdry znajduje się pomnik upamiętniający Sir
Waltera Congreve, brytyjskiego oficera i gubernatora Malty, pochowanego
w morzu pomiędzy wybrzeżem Malty a Filflą. Nieco dalej na wschód
stoi Hamrija - kolejna z trzynastu wież obserwacyjnych, zbudowanych
w XVII w. przez Wielkiego Mistrza zakonu Joannitów de Redina.
Skalista wysepka Filfla (wraz
ze znacznie mniejszą towarzyszką Filfolettą) to najdalej na południe
położona część archipelagu maltańskiego. Jest niezamieszkała. Stanowi
część rezerwatu przyrody oraz programu Natura 2000.
W 1343 roku w jednej z jaskiń zbudowano kapliczkę, zniszczoną podczas
trzęsienia ziemi w 1856 wraz z częścią wysepki.
Pokrzepieni lunchem w "przyświątynnej"
restauracji Hagar Qim i nagabywani przez taksówkarzy, nie mogących
pojąć, czemu łazimy pieszo przy takiej pogodzie, przeszliśmy spacerem
około półtora kilometra na wschód. Znajduje się tam inna słynna
atrakcja turystyczna południowego wybrzeża - kompleks morskich jaskiń
zwany Blue Grotto. Istnieje cały przemysł turystyczny, umożliwiający
chętnym zwiedzenie jaskiń łódką wynajętą
w pobliskiej wiosce Wied iż-Żurrieq, a także mnóstwo internetowych
rad, o jakiej porze dnia warto tam popłynąć, by pozycja słońca uczyniła
wodę w jaskiniach jak najbardziej blue. Wszystko to oczywiście nie
działa zimą.
Ale jaskinie są równie piękne z daleka, o czym świadczy zapierający
dech w piersi widok z punktu zwanego Panoramą.
|
|
MARSAXLOKK
Nad jedną z większych zatok Malty, a właściwie nad jej północno-wschodnią
odnogą leży mała, ale słynna wioska Marsaxlokk. Jej
nazwa oznacza "port południowego wiatru". Marsa
to port (cząstka często spotykana w lokalnych nazwach miejscowości),
xlokk to południowy wschód (por. wiatr sirocco).
Pierwsi byli tu Fenicjanie w VIII wieku p.n.e., korzystali
z tego portu także Rzymianie i Arabowie. Właśnie w tej zatoce
w roku 1565 miało miejsce pierwsze starcie wojsk zakonu Joannitów
i oblegających wyspę sił tureckich.
|
W niedalekim sąsiedztwie wioski
znajdują się elektrownia Delimara oraz, po drugiej stronie zatoki,
bliżej Birżebuggi, Malta Freeport - międzynarodowy przeładunkowy
port morski.
Współcześnie M'Xlokk jest największym wykorzystywanym portem rybackim,
a jego mieszkańcy (jest ich około 4000), zwani Xlukkarji, są w
większości rybakami (albo ich żonami :)). Miejscowe połowy, dowożone
głównie do Valletty i innych większych punktów, dostarczają większości
ryb, dostępnych na wyspie. Wyjątkiem jest niedziela, kiedy połów
jest sprzedawany na miejscu, podczas szeroko znanego targu rybnego,
na który tłumnie zjeżdżają ciekawscy turyści. Mieczniki, tuńczyki,
łososie i inne ryby, a także ośmiornice, krewetki i kalmary są
obfotografowywane, ale raczej rzadko kupowane przez cudzoziemskich
gapi. Okrzyki "Only ten euros!" niosły się coraz natarczywiej
w miarę, jak upływało popołudnie.
Zaraz obok rozłożył się rynek owocowo-warzywny oraz nastawiony
wyłącznie na turystów market pamiątek. Klasyczny suwenir z M'Xlokk
to Oko Ozyrysa. Ten symbol pomyślności rozpowszechnili Fenicjanie
i od dawna zdobi on kadłuby wszystkich łodzi rybackich w wiosce.
A łódki, zwłaszcza te reprezentacyjne, są wyjątkowe. Bardzo kolorowe
i o charakterystycznym kształcie: luzzu o ostro zakończonych dziobie
i rufie oraz kajjik o rufie płaskiej.
Terenu do nadmorskiej przechadzki nie ma zbyt wiele - trochę w
lewo i trochę w prawo od parafialnego kościoła pw. Matki Boskiej
z Pompeii. Wzdłuż nadbrzeżnej ulicy Xatt is-Sajjieda ciągną się
ogródki niezliczonych restauracji, oczywiście serwujących efekty
najświeższego połowu mężów i sąsiadów. My też skorzystaliśmy,
próbując krewetek w restauracji Duncan. Trochę z głodu, a trochę
czekając, aż ostatni pozostały na "placu boju" stragan
rybny spakuje się i odsłoni jedną z ważnych przyczyn naszej wizyty
w M'Xlokk - kolejny koci pomnik.
A właściwie całą scenkę rodzajową - wracającego z połowu z koszami
ryb ojca witają syn (z modelem łódki luzzu), córka (ze szczeniaczkiem)
i kot, przeciągający się w nadziei na świeżą rybkę. W końcu z
pomnika zdjęto siatki i odczepiono plandekę, a my - wraz z innymi
turystami - rzuciliśmy się do fotografowania :)
Niedziele są zazwyczaj tłumne w Marsaxlokk, ale ta była wyjątkowa
jako ostatni weekend maltańskiego karnawału. W M'Xlokk także nie
zabrakło - ustawionej w pobliżu kościoła - sceny, na której tańczyli
lokalni młodzi artyści-amatorzy w niezwykle bogatych kostiumach.
|
GOZO: MGARR - GGANTIJA
- VICTORIA (RABAT)
Wyspa Gozo została zasiedlona w tym samym
czasie, co Malta (ok. 5200 p.n.e.) i także przez przybyszów
z Sycylii. Legendy utożsamiają ją z homerow-ską Ogygią, domem
nimfy Calypso. W 1551 większość Gozitan została uprowa-dzona
w niewolę przez Turków, po czym po Wielkim Oblężeniu na wyspie
osiedlili się Maltańczycy. Gozo ma w swojej historii trzyletni
(1798-1801) okres niezależności od Malty podczas francuskich
rządów. W porównaniu z Maltą Gozo
jest mniej rozwinięta, ma zdecydowanie wiejski charakter.
Jest popularna wśród turystów ze względu na malownicze wzgórza
(które ma nawet
w herbie), piaszczyste plaże, łatwy dostęp do lazurowych wód
sąsiedniej Comino, a do 2017 także na słynną, już nieistniejącą
skałę Azure Window.
|
|
Wyprawa na Gozo nieco mnie przerażała z powodu
odległości i skomplikowanego dojazdu. Samo dotarcie autobusami
do przystani promowej w miejscowości Cirkewwa na zachodnim wybrzeżu
Malty zajęło - via Valletta naturalnie - ponad dwie godziny. Z
Valletty jechaliśmy przez dziesięć dzielnic: Floriana, Marsa,
Hamrun, Santa Venera, Birkirkara, Iklin, Lija, Mosta, St. Paul's
Bay i Mellieha. Z okna autobusu udało się złapać kilka ciekawych
ujęć: długą ulicę San Guzepp biegnącą przez dzielnice Marsa i
Hamrun, Łuk Wignacourt w Fleur-de-Lys, jednej ze stref Birkirkary,
galerię handlową Gallarija Darmanin w dzielnicy Iklin, kościół
Wniebowzięcia NMP znany jako Rotunda w dzielnicy Mosta (trzecia
co do wielkości niepodparta kopuła w Europie i dziewiąta na świecie).
Z Triq Burmarrad rozciągał się szeroki widok na odległą jeszcze
Bugibbę i nieczynne od 2004 gigantyczne wysypisko śmieci w Maghtab
w dzielnicy Naxxar. Następnie minęliśmy kościół parafialny pw.
Niepokalanego Serca NMP
w Burmarrad w dzielnicy St. Paul's Bay i przejechaliśmy przedmieściami
Bugibby wzdłuż brzegu zatoki Xemxija Bay z widokiem na miasteczko
Xemxija po jej drugiej stronie. Z ulicy Triq il-Mistra można było
podziwiać z daleka Selmun Palace (zwany też Selmun Tower), XVIII-wieczny
barokowy pałac w dzielnicy Mellieha na półwyspie Selmun. Przejechaliśmy
przez miasteczko Mellieha do brzegu zatoki o tej samej nazwie,
wzdłuż plaży Ghadira
i potem już - mijając czerwoną XVII-wieczną wieżę obserwacyjną
Red Tower (lub Saint Agatha's Tower) - prosto do Cirkewwy.
Następnie spędziliśmy pół godziny na wielkim promie linii Gozo
Channel. Ten prom to jedyny środek komunikacji z wyspą i zabiera
wszystko od ludzi po samochody. Miejscowi, dla których jest to
środek regularnych dojazdów, mają naturalnie najróżniejsze zniżki
i bilety okresowe. Ciekawostką jest fakt, że za bilet płaci się
dopiero
w drodze powrotnej.
Ponieważ pogoda psuła się, zmieniliśmy plany, przyspieszając wizytę
na Gozo o dwa dni i dobrze zrobiliśmy -
w pierwotnie zaplanowany piątek uderzył sztorm i nie mam pojęcia
czy promy w ogóle kursowały. Nasz rejs też nie należał do najspokojniejszych
- byłam jedną z nielicznych pasażerów zwieszających się z relingu,
żeby fotografować mijaną wysepkę Comino wraz z jej mniejszą towarzyszką
Cominettą, między którymi mieści się letni raj dla turystów -
słynne zatoki: Crystal Lagoon i Blue Lagoon o turkusowej wodzie.
O tej porze roku Comino odpoczywa od turystów. Widoczna na zdjęciach
wieża obserwacyjna to zbudowana na początku XVII wieku Saint Mary's
Tower. Ostatnie widoki z pokładu to południowo-wschodnie klifowe
wybrzeże Gozo oraz rzut oka na dwie miejscowości: Qala i Nadur
z bazyliką pw. Św. Piotra i Pawła.
Na Gozo przybiliśmy do przystani w portowej
miejscowości Mgarr (dzielnica Ghajnsielem, nie mylić z
dzielnicą Mgarr na Malcie). W zasadzie nie mieliśmy w planie jej
zwiedzania, ale potrzebny nam autobus kursuje rekordowo rzadko
- co 1,5 godziny. Spędziliśmy zatem godzinę w Mgarr, stąd fotografie
pięknej wielkiej przystani i jej najbliższej okolicy. Ponieważ
Mgarr jest jedynym większym portem na Gozo, na przystani zgodnie
cumują najróżniejsze jednostki - od rybackich kolorowych luzzu
do wielkich promów. Górujące nad okolicą dwa kościoły to kaplica
Matki Boskiej z Lourdes, XIX-wieczna, zbudowana w stylu gotyckim,
oraz neogotycki kościół parafialny pw. Our Lady of Loreto (oba
znajdują się w miejscowości Ghajnsielem). Kolejną dominującą budowlą
jest XVIII-wieczny Fort Chambray wzniesiony przez Joannitów. Kiedy
opuszczaliśmy Mgarr autobusem linii 322, wspinającym się krętą
drogą w kierunku Nadur, otworzyła się szeroka panorama na część
Mgarr z XIX-wiecznym kościołem St. Anthony of Padova z Comino
w tle.
Naszym pierwszym zaplanowanym celem była dzielnica Xaghra, a w
niej dwa obiekty. Pierwszy to XVIII-wieczny wiatrak Ta'Kola,
jeden z nielicznych ocalałych młynów z okresu joannickiego. Można
w nim obejrzeć bogatą kolekcję narzędzi, mieszkanie rodziny młynarza
oraz wejść wąskimi krętymi schodkami na najwyższy poziom.
Drugi, ważniejszy obiekt to megalityczna świątynia Ggantija
z okresu neolitycznego, która do niedawna była uznawana za najstarszą
wolnostojącą stworzoną przez człowieka budowlę na świecie
(5800 lat - jest starsza od Stonehenge i egipskich piramid!).
Podobnie jak budowle z południowego wybrzeża Malty ten zespół
dwóch świątyń jest wpisany na listę UNESCO i datowany na 3800-
3200 p.n.e. Zbudowany jest głównie z koralowego wapienia (globigerynowego
użyto do elementów wewnętrznych). Niektóre z megalitów ważą 50
ton i mają
5 metrów wysokości. Prawdopodobnie był to ośrodek kultu płodności,
ze śladami miejsc na ofiary zwierzęce
i libacje. Ciekawostką są ślady aktywności historycznych (głównie
XIX-wiecznych) wandali, którzy zostawili na kamieniach wydrapane
daty i imiona.
Z pobliża świątyni roztacza się szeroka panorama okolicy i oczywiście
nie może w niej zabraknąć kościołów. Ponownie zobaczyliśmy bazylikę
pw. św. Piotra i Pawła w Nadur (od przeciwnej strony, niż widok
z pokładu promu), a także Rotundę pw. św. Jana Chrzciciela w miejscowości
Xewkija. Ciekawostką jest, że okolica także tej świątyni, podobnie
jak Hagar Qim i Mnajdry na Malcie jest porośnięta garigiem. Ta
formacja roślinna jest na tyle charakterystyczna dla płaskowyżu
Ggantija, że nazwa miasta i dzielnicy Xaghra pochodzi od maltańskiego
określenia garigu.
Stolica Gozo jest oddalona o 10 minut autobusem od kompleksu Ggantija.
Nosi nazwę Victoria, choć miejscowi nazywają ją nadal Rabatem,
co datuje się od czasów panowania Arabów. Dopiero w 1897 roku
oficjalnie zmieniono nazwę miasta dla uczczenia 60-lecia panowania
królowej Wiktorii. Nad miastem góruje średniowieczna cytadela,
odbudowana w XVII wieku przez Joannitów. Jej ponadczasowa atmosfera
bardzo przypomina wąskie
i ciche uliczki Mdiny. Barokowa katedra pw. Wniebowzięcia NMP
(przełom XVII - XVIII w.) stoi prawdopodobnie w miejscu wcześniejszej
rzymskiej świątyni Junony. Z podnóża i murów cytadeli roztacza
się rozległy widok na okoliczne wzgórza i miejscowości. Wzgórze
Il-Gelmus, kościół parafialny pw. Ciała Chrystusa w Ghasri
o charakterystycznej czerwonej kopule, latarnia morska Giordan
na wzgórzu w pobliżu Ghasri, ponownie, choć pod innym kątem niż
z Ggantiji, Rotunda pw. św. Jana Chrzciciela w Xewkiji, kościół
parafialny w Xaghra oraz wzgórze Tas-Salvatur i położone za nim
miasteczko Marsalforn na północnym wybrzeżu Gozo.
Po wyjściu z cytadeli odpoczęliśmy przy Independence Square, popijając
piwo oraz opuncjową nalewkę w Red Cafe. Skorzystaliśmy też z wyjątkowo
bogatej oferty pamiątkarskiej - w końcu to właśnie Gozo dostarcza
opuncjowych i "carobowych" nalewek, dżemów i herbatek.
Na Placu Niepodległości znajduje się Banca Giuratale - XIX-wieczny
barokowy budynek ratusza miejskiego o nietypowym kształcie pół-rotundy.
Centralnie na placu stoi pomnik ku pamięci Gozitan poległych podczas
II WŚ. Chciałam jeszcze zajrzeć do XVII-wiecznej bazyliki św.
Jerzego, ale w zmierzchającym świetle pobłądziliśmy w krętych
uliczkach. W zastępstwie trafiłam na barokowy kościół pw. Our
Lady of Pompei oraz kościół pw. św. Franciszka. Ostatecznie wróciliśmy
na dworzec autobusowy, z którego - już po zmroku - pojechaliśmy
z powrotem do Mgarr, a stamtąd promem do Cirkewwy.
Co ciekawe, z powodu coraz silniejszego wiatru opłynęliśmy wyspę
Comino od strony wschodniej, w dodatku mijając ją w bardzo bliskiej
odległości. Zziębnięci turyści grzali się wewnątrz, a ja (choć
szczękając zębami) miałam dla siebie robiący wrażenie widok przesuwających
się za burtą wysokich skał...
|
|