Podróże małe i duże...

MALTA
05 - 12 lutego 2018



To była wyjątkowo szybka decyzja.
Luty jaki jest w Polsce, każdy wie.
I każdy marzy o Morzu Śródziem-nym, palmach i słońcu. Cóż, palmy były, ale reszta zawiodła - morze rozszalało się sztormem, a słońce chowało za deszczowymi chmurami. W rezultacie bluzki z krótkim rękawem zostały w plecaku, a my zwiedzaliśmy Maltę w zimowych ciuchach i przemoczonych butach. Jednak nawet w tak niekorzystnych warunkach uroda wyspy i jej specyficzny nastrój podbiły nasze serca. Kraj opuncji, kołatek, kotów
i szalonych autobusów. Kraj,
w którym ludzie żyją otoczeni zabyt-kami historii najdawniejszej i tej mniej dawnej, a każdą festę świętują fajerwerkami, słodyczami
i tańcami na ulicach.


To jest najstarsza drukowana mapa Wysp Maltańskich, towarzysząca pierwszemu pisemnemu opisowi wysp i zawarta w łacińskim dziele francuskiego Joannity Jeana Quentina D'Autun "Insulae Melitae Descriptio ex Commentaries Rerum Quotidianarum" z 1536 roku. Prawdopodobnie mapę autor wykonał osobiście.

Malta to nazwa lokalna i jej zna-czenie jest nieznane. Grecy i Rzy-mianie nazywali ją Melite lub Melita, ta nazwa pojawia się też w Biblii. Wywodzi się ją od greckiego "miód" (wyspa jest znana z hodowli miej-scowego gatunku pszczół i wyrobu miodu), choć spotkałam też teorię o pochodzeniu fenickim ("przystań").

Malta została zasiedlona w okresie neolitu, prawdopodobnie dwukrotnie, przez osadników z Sycylii. Świadczy
o tym podobieństwo ceramiki znalezionej przez archeologów na obu wyspach. Najpierw w epoce kamienia
(ok. 5200 p.n.e.) - potomkowie tych przybyszów stworzyli zachowane do dziś megalityczne świątynie. Niestety wyniszczyli także miejscowe gatunki zwierząt - hipopotamy i słonie karłowate, po czym sami prawdopodobnie padli ofiarą głodu lub plagi. Druga fala "sycylijskich imigrantów" przybyła w epoce brązu, ok. 2500 p.n.e.
Po nich około 800 p.n.e. pojawili się Fenicjanie, a dokładnie podróżujący feniccy kupcy, osiedlając się w miejscu dzisiejszych Mdiny, Birgu i Marsaxlokk. Po upadku Fenicji wyspą zainteresowali się Kartagińczycy, no a potem
w ciągu wieków zaczęły się przez nią przewalać całe wielonarodowe tłumy...

Historia Malty jest długa, bogata i fascynująca, a co ważniejsze - ciągła i nadal obecna na każdym kroku. Czasem trudno odróżnić kamienny murek stanowiący część budowli sprzed 5000 lat od takiegoż murku, zbudowanego przez współczesnego rolnika na granicy jego pola ;)

Język maltański należy do grupy języków semickich i wydaje się odzwierciedlać historię kraju. Jest zapisywany alfabetem łacińskim, ale ma też własne znaki diakrytyczne, niestety nie dające się zapisać w programie, tworzącym tę stronę. Przez cały pobyt na Malcie nastawiałam ucha, zastanawiając się, z czym kojarzy mi się jego dźwięk i to jest właśnie to: maltański brzmi trochę jak włoski, a trochę jak hebrajski czy arabski.

Malta uzyskała niepodległość w 1964 roku, a w 2004 dołączyła do Unii Europejskiej. Dzisiejsza Republika Malty składa się z dwóch części: Malty i Gozo (wraz z Comino), zajmujących łącznie powierzchnię 316 km2. Obecny podział administracyjny Malty jest nietypowy - na 68 jednostek samorządowych zwanych local councils
(na potrzeby tej galerii nazywam je dzielnicami, choć spotyka się też terminy: gmina i samorząd lokalny).
W ciągu sześciu dni odwiedziliśmy ich kilkanaście, a przez kolejne kilkanaście przejechaliśmy podczas naszych wielogodzinnych autobusowych rozjazdów po obu wyspach.


GŻIRA - ST. JULIAN'S - SLIEMA

Zacznę od najbliższej okolicy. Mieszkaliśmy w dzielnicy Gżira, z której roztacza się rozległy widok na wyspę Manoel i jej liczne przystanie oraz jacht-kluby. Ciekawostką wyspy jest Duck Village - Kacza Wioska, która kaczą jest już tylko z nazwy, przygarnia bowiem różnych lokatorów, nie tylko skrzydlatych, ale
i czworonożnych.
Główną ulicą Gżiry jest ruchliwa Triq Ix-Xatt, pełna ciekawych sklepików
i knajpek serwujących dania wszystkich możliwych kuchni. My mieszkaliśmy przy Triq Sir William Reid 82, w ogromnym apartamencie z tarasem, za którym rosły cytryny i pomarańcze.

Na zdjęciach widać też lokalny kościół parafialny pw. Matki Boskiej z Góry Karmel. Powtarzające się widoki Sliema Bay przy każdej możliwej pogodzie powstały przy okazji codziennego porannego czekania na autobus do Valletty.

Do tej części galerii dołączyłam kilka zdjęć z cyklu food (and drink) porn - moje typowe śniadanie w hotelu Bayview oraz równie typowe napitki, spożywane podczas pobytu na Malcie. Polecam zwłaszcza likiery
z miejscowych owoców: Bajtra z wszechobecnego owocu opuncji i Carob ze strąków chleba świętojańskiego, uprawianego na wyspie już w czasach fenickich. Pyszności!

Dzielnica St. Julian's leży nad zatoką o tej samej nazwie oraz nad jej mniejszą odnogą - Spinola Bay. Nad jej brzegiem, pomiędzy rybackimi łódkami, usadowiły się oryginalne pomniki - miłości oraz rybaka i kota, proszącego o rybę. Tuż obok, przy ulicy Spinola, znajduje się słynna Cat Village - Kocia Wioska, która ma nawet swój profil na Facebooku.
Opiekuje się nią Roza Zammit, utrzymująca ponad 20 kotów. Ostatnio w mediach pojawiły się informacje, że wioska jest zagrożona z powodu pobliskiej budowy.

Sliema to dzielnica nowoczesnych, ciekawych architektonicznie, wielopiętrowych domów mieszkalnych
i biurowców, usytuowana pomiędzy St. Julian's a Gżirą. Częściowo także leży nad St. Julian's Bay (a dokładnie nad jej częścią - Exiles Bay) i także ma własną kocią kolonię w przepięknych ogrodach Independence Gardens, strzeżoną przez figurę siedzącego na dachu, wielobarwnego kota autorstwa Matthew Pandolfino. Podczas naszej wizyty większość rezydentów kolonii schroniła się w budkach przed deszczem i wiatrem, ale kilkoro reprezentantów podeszło przywitać się i podstawić do głaskania.
Odwiedziliśmy Sliemę rankiem po potężnym nocnym sztormie, który uderzył w całą wyspę, powodując jedną ofiarę śmiertelną i wyrzucając na brzeg statek, nomen omen w przeddzień rocznicy legendarnej katastrofy statku św. Pawła. Idąc wzdłuż brzegu mogliśmy podziwiać ogromne fale rozbijające się o nabrzeże, a czasem nawet zalewające chodnik. Przeszliśmy odcinek promenady między Independence Gardens a znajdującym się na cyplu Tigne centrum handlowym The Point. Po drodze minęliśmy wieżę San Giljan (San Julian's), jedną z trzynastu małych, umocnionych wież obserwacyjnych zbudowanych w połowie XVII wieku przez Wielkiego Mistrza zakonu Joannitów Martina de Redin. Na wysokości restauracji Surfside, w której rozgrzaliśmy się kawą, przy lepszej pogodzie widać wykute w przybrzeżnych skałach regularne zagłębienia - baseny, zwane rzymskimi łaźniami (Roman Baths), choć faktycznie powstały w erze wiktoriańskiej.

Spod centrum The Point przeszliśmy pieszym mostem do części Sliemy leżącej już nie nad pełnym morzem, lecz nad zatoką o tej samej nazwie. I znowu przyszła pora na rozgrzanie się, tym razem zupą z soczewicy i batatów
w dość pretensjonalnym lokalu The Terrace, dysponującym własnymi basenami. Co zakrawało na ironię, jako że cała ulica Tigne Seafront mogła spokojnie pełnić rolę basenu, zalewana przez całą noc ulewnym deszczem
i potężnymi falami z zatoki, dodatkowo rozchlapywanymi przez samochody. Spacer skończył się kompletnym przemoczeniem nóg, ale było warto :)


VALLETTA - BIRGU

Kiedy w roku 1530 Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana wolą cesarza Karola V osiedlił się na Malcie, rycerze obrali za swoją siedzibę nadmorskie miasto Birgu, mimo że stolicą wyspy była wówczas Mdina. Będąc już potęgą morską i mając za sobą utratę wyspy Rodos na rzecz Imperium Osmańskiego, państwo Joannitów najwyraźniej wolało mieć oko na otaczające wyspę wody. Birgu miało też jedyny istniejący wtedy fort - Saint Angelo, choć ze względu na sąsiedztwo dwóch wyżej położonych półwyspów, nie było idealnym miejscem do obrony.

Z drugiej strony Joannici najwyraźniej nie wiązali z Maltą dalekosiężnych planów, bo w początkowym okresie nie zmienili tego stanu na swoją korzyść. Dopiero w 1552 roku na tychże półwyspach zbudowano nowe forty: Saint Elmo na Sciberras i Saint Michael na Isoli.
Jean Parisot de la Vallette po objęciu stanowiska Wielkiego Mistrza w 1557 miał dobry pomysł umocnienia całego pół-wyspu Sciberras, dodając do fortu obwarowane miasto, ale nie zdążył go zrealizować, bo w 1565 rozpoczęło się Wielkie Oblężenie Malty przez wojska Sulejmana Wspaniałego. Oblężenie odparto, a de la Vallette powrócił do pomysłu budowy miasta. Nazwano je na jego cześć Valletta, a kamień węgielny pod budowę wmurowano w marcu 1566.

Mapa z 1566 roku przedstawia plan Valletty wpisany w syl-wetkę Madonny. A plan ten różnił się bardzo od zabudowy Birgu czy Mdiny. Papież Pius IV skierował na Maltę architekta Franceso Laparelli, ucznia samego Michała Anioła, a ten zaprojektował zabudowę w stylu hippodamejskim. Ulice miały przecinać się pod kątem prostym, zamiast wić się i błądzić chaotycznie. Dzisiejszy turysta dziękuje serdecznie panu Laparelli, gdyż w Valletcie, w przeciwieństwie do jej starszych sąsiadów, nie sposób się zgubić. Tak, udało się nam zabłądzić nawet w maleńkim Birgu, ale o tym później :)

"Plan Alt und Neuer Fortificatizon von Malta gelegen auf der Insul gleiches Namens" - wykonana przez kartografa George'a Christophe Kiliana XVIII-wieczna mapa pokazu-jąca "stare i nowe fortyfikacje Malty" w okolicy Grand Harbour: fort Saint Elmo i miasta Valletta oraz Floriana na półwyspie Sciberras, fort Saint Michael i miasto Senglea na półwys-pie Isola, fort Saint Angelo i miasto Birgu, Cottonera Lines otaczające Trzy Miasta, a także fort Manoel na wyspie o tej samej nazwie oraz fort Rikasoli w miejscowości Kalkara po przeciwnej niż fort Saint Elmo stronie wejścia do Wielkiej Zatoki.

Tyle historii, a teraz o tym, co zwiedziliśmy. Valletta została, jak przystało na stolicę, zaplanowana na pierwszy dzien pobytu. Miejscem, które szczególnie wryło się w pamięć jest plac przed wejściem do miasta, pełniący rolę dworca autobusowego. Autobusy Malta Public Transport odjeżdżające z kilkunastu stanowisk dowożą do większości turystycznych miejscówek wyspy bez przesiadki, tyle że jadą bardzo wolno, długo i niemiłosiernie skręcając do każdego zakątka. Na szczęście wszystkie przystanki są na żądanie.
Ozdobą placu jest modernistyczna Fontanna Trytonów z 1959, autorstwa Vincenta Apapa i Victora Anastasi. Mieliśmy szczęście, bo od 2017 brązowe figury trytonów przechodziły renowację i fontanna wróciła do pracy zaledwie 3 tygodnie wcześniej. W jednym miejscu zgromadziłam razem zdjęcia fontanny wykonane na przestrzeni całego pobytu.
Poza Trytonami plac zdobią też inne pomniki, m.in. Malta Memorial, upamiętniający poległych w II WŚ lotników Commonwealthu (brązowy pozłacany orzeł na 15-metrowej kolumnie z trawertynu), pomnik Niepodległości czy pomnik Chrystusa Króla, postawiony dla upamiętnienia Kongresu Eucharystycznego w 1913 (oba ostatnie właściwie znajdują się już w dzielnicy Floriana).

Do Valletty "oficjalnie" wchodzi się przez bramę, mostem nad fosą. Atrakcją fosy są pozostałości jedynej istniejącej kiedyś (1883 - 1931) na Malcie linii kolejowej łączącej Vallettę i Mdinę. Budynek "dworca" w Mdinie jeszcze istnieje (jest w nim restauracja), ale w miejscu stołecznej stacji stoi teraz nowoczesny budynek Parlamentu. Zachował się jedynie tunel przez mury oraz pozostałości wiaduktu nad fosą.
My weszliśmy do miasta inną drogą - Triq Girolamo Cassar (XVI-wieczny architekt, autor najważniejszych budynków miasta), która zaprowadziła nas prosto na okrągły Plac Kastylii (Misrah Kastilja), na którym znajduje się Zajazd Kastylijski z 1574 roku - jeden z ośmiu budynków mieszkalnych (auberge), zbudowanych dla joannickich rycerzy z poszczególnych grup językowych. Zajazd zaprojektował Cassar, obecnie mieści siedzibę premiera Malty. Na placu stoją dwa pomniki - Manwela Dimecha (działacz socjalistyczny, dziennikarz) i Gorga Borga Oliviera (polityk, premier Malty).
Przy południowo-wschodniej stronie Misrah Kastilja znajduje się budynek giełdy Malta Stock Exchange
(w XIX-wiecznym budynku byłej kaplicy garnizonowej), a za nim ogrody Upper Barrakka. Te słynne publiczne ogrody mieszczą się na wyższej z dwóch kondygnacji XVI-wiecznego Bastionu Piotra i Pawła i były pierwotnie przeznaczone dla Joannitów z grupy włoskiej. Rozczaruje się ten, kto będzie oczekiwać wielkiego parku - teren jest skromny i wciśnięty między mury, centralną częścią jest okrągła fontanna, a poza tym rośnie na nim dość chaotycznie sporo różnych roślin, jest też wiele nie pasujących do siebie stylem pomników i tablic pamiątkowych. Faktycznie to zakątek, gdzie mogłoby przysiąść kilku rycerzy, ale na pewno nie park publiczny. Obawiam się, że latem turyści zadeptują każdy kawałeczek trawnika. Dodatkową atrakcją parku jest obecność na niższym poziomie bastionu dział Baterii Powitalnej (Saluting Battery), które strzelają codziennie oraz świątecznie.
Spod łukowej kolumnady roztacza się rozległy widok na Grand Harbour oraz to, co po jej drugiej stronie - półwyspy Isola, Birgu i Kalkara wraz z ich miastami i umocnieniami. W Kalkarze jest widoczny budynek Pałacu Bighi, w którym w XIX wieku powstał szpital Royal Naval Hospital Bighi, działający aż do 1970 roku.
Z Upper Barrakka poszliśmy na północ Valletty przez Bastion św. Barbary, z którego także roztacza się wspaniały widok na Wielką Zatokę, do drugiego z pary ogrodów - Lower Barrakka. Tam jest spokojniej i nie tak tłoczno, rośliny zaś, fontanna i kolumnada - podobne. Pomników tylko mniej, w oczy rzuca się przede wszystkim grobowiec brytyjskiego gubernatora Malty Sir Alexandra Balla (w formie doryckiej świątyni). Pomiędzy grobowcem a kolumnadą stoi Eneasz Ugo Attardiego, a nieco niżej na Bastionie Kastylijskim znajduje się pomnik upamiętniający drugie oblężenie Malty podczas II WŚ - Siege Bell War Memorial w formie dzwonnicy
z brązowym dzwonem oraz katafalkiem symbolizującym bezimiennych żołnierzy pochowanych na morzu. Pomnik powstał w 1992 roku w 50-tą rocznicę przyznania Malcie Krzyża Jerzego za bohaterstwo podczas oblężenia. Oryginał odznaczenia znajduje się w Muzeum Wojny, które odwiedziliśmy zaraz potem.
National War Museum mieści się w forcie Saint Elmo na północnym skraju półwyspu Sciberras i Valletty. Zawiera kolekcję tak bogatą jak sama historia Malty. Ze wstydem przyznaję, że nie obejrzałam części poświęconej najdawniejszym konfliktom, czego bardzo żałuję. Byłoby inaczej, gdyby starożytni Rzymianie albo chociaż Joannici posiadali lotnictwo ;) Skupiliśmy się na historii najnowszej ze szczególnym uwzględnieniem samolotu Gloster Sea Gladiator. Spacer po samym forcie był równie ciekawy jak zbiory muzeum, no i oczywiście kolejne widoki na Wielką Zatokę, tym razem na Breakwater Bridge, latarnię morską St. Elmo i falochron przy główkach portu.
Niedaleko muzeum znajduje się Sacra Infermeria, dawny szpital Joannitów, ze słynną najdłuższą salą szpitalną na świecie (155 metrów). Budynek projektu Cassara powstał w XVI wieku. Potem minęliśmy grecko-katolicki kościół św. Nicholasa i bazylikę św. Dominika, a następnie weszliśmy na główną ulicę Valletty -
Triq ir-Repubblika
, biegnącą prosto od bramy aż do fortu Saint Elmo. Jak każda taka promenada, wabi droższymi sklepami i restauracjami oraz sprzedażą turystycznych pamiątek. Swoją drogą, prosto to ona biegnie na długość, ale bynajmniej nie na wysokość. Kiedy budowano Vallettę, rycerzom nie chciało się inwestować
w wyrównanie gruntu półwyspu Sciberras, a różnice poziomów załatwili schodkami, przy czym musiały one być
na tyle płytkie, by nie sprawiały kłopotu koniom.
Ulicą Republiki doszliśmy do Misrah San Gorg - placu św. Jerzego. Dwie jego przeciwległe pierzeje zajmują Pałac Wielkich Mistrzów projektu Cassara z 1571, obecnie siedziba prezydenta (zwiedziłam jego przebogatą zbrojownię oraz część oficjalnych komnat, w tym pokój gobelinów i galerię portretów Wielkich Mistrzów) oraz Main Guard z 1603, była kordegarda dla osobistej ochrony Wielkiego Mistrza. Niestety ten drugi jest prawie niewidoczny na zdjęciach, zasłonięty przez karnawałową scenę.
Dwa zwracające uwagę pomniki na placu to Królowa Wiktoria oraz Sette Giugno ("Siódmy Czerwca" -
na pamiątkę antybrytyjskich zamieszek w 1919) autorstwa Antona Agiusa.
Z Misrah San Gorg skręciliśmy w stronę Sliema Bay, obejrzeć dwa kościoły - bazylikę Matki Boskiej z Góry Karmel (pierwotny projekt Cassara z 1570, zniszczona i odbudowana po II WŚ, jej 42-metrowa owalna kopuła góruje nad miastem) oraz stojącą po sąsiedzku anglikańską prokatedrę św. Pawła. Niestety patron wyspy jest niełaskawy i katedra była zamknięta, zaś bazylika jest w remoncie. Zamiast słynnego XVII-wiecznego obrazu zobaczyliśmy współczesnych robotników i zawieszony szmatami ołtarz...
Rozczarowanie wynagrodził mi św. Jan. Konkatedra Świętego Jana (1577, oczywiście projekt Cassara)
to kościół o przebogatym, kapiącym od złotej farby barokowym wnętrzu, kontrastującym ze skromnym, manierystycznym charakterem samego budynku. Zaprojektowana jako główna świątynia Joannitów, ma osiem kaplic odpowiadających ośmiu grupom językowym zakonu. Cała podłoga jest pokryta marmurowymi wielobarwnymi płytami nagrobnymi ponad 400 rycerzy zakonu. W oratorium znajdują się oryginały dwóch obrazów Caravaggia w technice chiaroscuro - "Ścięcie św. Jana Chrzciciela" i "Święty Hieronim piszący"
(oba dzieła z 1608).
Na placu koło katedry stoi neoklasycystyczny pomnik Wielkiego Oblężenia (zwany też Monument to the Fallen of the Great Siege) z 1927 roku. Trzy postacie z brązu symbolizują Wiarę, Męstwo i Cywilizację. Od października 2017 pod pomnikiem można znaleźć dowody pamięci o dziennikarce śledczej Daphne Caruana Galizii, zamordowanej w zamachu bombowym.
Biorąc pod uwagę zbliżające się święto św. Pawła Rozbitka postanowiłam zajrzeć do kościoła pw. Saint Paul's Shipwreck zanim zapełni się świątecznym tłumem. Ale i tu niechęć patrona wyspy mnie dopadła - jako jedyny ten kościół zabrania fotografowania. Na złość świętemu zrobiłam jednak kilka fotek. Może to dlatego odwołał sobotnią festę...?
W latach 2011 - 2015 opracowano City Gate Project autorstwa włoskiego architekta Renzo Piano, którego celem było ponowne zagospodarowanie okolicy wejścia do miasta. W jego ramach powstał budynek Nowego Parlamentu, nowa, piąta w historii miasta, brama wejściowa, a także Pjazza Teatru Rjal - scena pod gołym niebem zbudowana w miejscu dawnego budynku Opery Królewskiej, zniszczonego przez XIX-wieczny pożar
i dobitego bombardowaniem w 1942. Zwłaszcza Parlament wywołał wielkie kontrowersje i wiele krytycznych opinii. Porównywano go złośliwie do gołębnika czy tarki do sera (jakbym słyszała zrzędzących poznaniaków...), podczas gdy w rzeczywistości projekt sugerował strukturę plastra miodu, co miało nawiązywać do historycznej nazwy kraju - Melita. Bardzo nowoczesny wygląd na tyle kontrastował z historyczną zabudową Valletty,
że obecność miasta jako całości na liście światowego dziedzictwa UNESCO była przez chwilę zagrożona.

Drugi dzień, kiedy odwiedziliśmy Vallettę był - a raczej miał być - dniem szczególnym. Większość maltańskich świąt czyli fest jest obchodzona latem, wyjątkiem jest 10 lutego - rocznica rozbicia się statku wiozącego św. Pawła z Jerozolimy na proces do Rzymu w 60 roku n.e. Ponieważ przyszły święty zabawił na wyspie trzy miesiące i spędził je na nauczaniu nowych owieczek, jest uważany za sprawcę nawrócenia maltańskiego ludu na chrześcijaństwo, nosi także tytuł głównego patrona wyspy (wraz ze św. Publiuszem oraz św. Agatą). Internet podaje co roku dokładny plan obchodów festy, począwszy od porannych fajerwerków nad Grand Harbour, poprzez salwy z dział, pochód orkiestr dętych, aż po uroczystą procesję z udziałem figury świętego, na co dzień przebywającej w kościele pw. Saint Paul's Shipwreck. Ciekawostką jest, że choć katastrofa statku miała miejsce "prawie na pewno", to stało się to późną jesienią, zaś data 10 lutego jest symboliczna (jest to dzień początku kadencji Alofa de Wignacourt jako Wielkiego Mistrza). Summa summarum miałam nadzieję na wielką imprezę, która się jednak nie odbyła i nie wiem dokładnie dlaczego. W poprzedzającą noc wyspę nawiedził wyjątkowo silny sztorm, wspomniany już w relacji ze Sliemy. Może nie wypadało świętować legendarnej katastrofy tuż po prawdziwej tragedii? Po drugie - w tym roku pokryły się terminy festy św. Pawła i tradycyjnego pięciodniowego hucznego zakończenia karnawału, także połączonego z paradą przez całe miasto. Albo to po prostu niechęć świętego do mojej skromnej osoby. Tak czy inaczej figury św. Pawła niesionej ulicami Valletty nie zobaczyłam. Pokręciliśmy się po mieście do zmroku, zajadając tradycyjne lokalne słodycze i obserwując rozkręcający się karnawał (właściwy początek obchodów w całym kraju przesunięto, jak się potem okazało, na niedzielę).

Pierwszego dnia pobytu odwiedziliśmy też Birgu, płynąc promem z Valletty do przystani 3-Cities. Tradycyjnie stare (początki z czasów fenickich) miasto Birgu (od czasu Wielkiego Oblężenia zwane też Vittoriosa) tworzy ten większy organizm miejski wraz z sąsiednimi, zbudowanymi przez Joannitów miastami Senglea (na półwyspie Isola) i Cospicua (u podnóża półwyspów). Miło, że Malta ma własne Trójmiasto :)
Niestety dotarliśmy do Birgu zaledwie pół godziny przed zachodem słońca, więc pozostał jedynie spacer ulicami. Muzea, w tym Morskie (w budynku byłego skarbca zakonnego), fort Saint Angelo (najstarszy z fortów, istniał już w 1274 jako Castrum Maris) i Pałac Wielkiego Inkwizytora z 1530 roku były już nieczynne.
Wpływając pomiędzy półwyspy Birgu i Isola widzimy przede wszystkim gigantyczną marinę - wzdłuż prostopadłych do nabrzeża pomostów stoją obok siebie setki jachtów, od zwykłych slupów po motorowe potwory. Dlatego pierwsze zdjęcia pokazują brzeg nie Birgu, lecz sąsiedniej Senglei. Główny kościół w Birgu to barokowa kolegiata Saint Lawrence (też oczywiście zamknięta). Między kolegiatą a nabrzeżem stoi Freedom Monument, kolejne dzieło Antona Agiusa. Cztery postacie z brązu ukazują chwilę ostatecznego wycofania się wojsk brytyjskich z Malty w 1979. W kończącym się świetle zdjęcia robiłam jedynie od tylnej strony pomnika.
Zaraz za kolegiatą stoją dwa oratoria - Holy Cross i Saint Joseph, a za nimi rozciąga się plac Zwycięstwa (Misrah ir-Rebha). Figura świętego patrona, kafejki z ogródkami, ławeczka z plotkującymi staruszkami, pętla autobusu
i plączący się pod nogami pies omijany przez samochody. Słowem - spokojny małomiasteczkowy zakątek.
Już prawie w ciemnościach ruszyliśmy wąskimi krętymi uliczkami. Przy Triq Hilda Tabone trafiliśmy do pracowni włoskiego grafika Alessandro Valenti, miłośnika maltańskich krajobrazów i kocich motywów. Dosłownie naprzeciw mieści się jeden z zakonnych zajazdów - Auberge de France. Z murów po wschodniej stronie rozciągał się widok na sąsiednią Kalkarę i kościół St. Joseph. No a potem już zabłądziliśmy między wapiennymi murami, wśród surrealistycznej ciszy. Jednak Birgu jest malutkie i wszystkie drogi prowadzą na plac Zwycięstwa i do powrotnego autobusu do Valletty.


MDINA - RABAT

Pierwszym przystankiem tego dnia była wioska Ta'Qali w dzielnicy Attard. Niestety jest reprezentowana jedynie przez zdjęcia z tamtejszego Muzeum Lotnictwa (w galerii spotterskiej) oraz pracownię ceramiki, w której powstają między innymi wszechobecne ozdobne tabliczki z nazwami własnymi
i numerami domów.

Położona w centralnej części wyspy Mdina to była (do 1571, kiedy powstała Valletta) stolica Malty. Początki ludzkich siedzib w tym miejscu sięgają IV wieku p.n.e., kiedy osiedlili się tam Fenicjanie. Po nich przyszli Grecy, Kartagińczycy, Rzymianie, Arabowie, Normanowie, Hiszpanie...
Medina to po arabsku po prostu miasto, zaś jej rzymska nazwa, tożsama z nazwą całej wyspy, to Melita. Obecnie Mdina, zwana Citta Vecchia lub Miastem Ciszy, to otoczone murami średniowieczne miasto, podczas gdy teren leżący w jej sąsiedztwie to Rabat (po arabsku - przedmieście). Cisza w Mdinie jest spowodowana zakazem ruchu kołowego, choć spotyka się zaparkowane samochody. Pomimo wyglądu jak z historycznego filmu miasto jest zamieszkane przez zwykłych ludzi, którzy chronią swoją prywatność za powszechnymi tu kolorowymi drewnianymi okiennicami i poprzez stosowne tabliczki proszą turystów o uszanowanie ich spokoju. I spokój jest, nawet Azjaci zachowują się ciszej. Słychać tylko stukanie kopyt koni zaprzężonych do wożących bogatych turystów pojazdów.
Barokowa Katedra św. Pawła na placu o tej samej nazwie okazała się niestety niedostępna od wewnątrz, nie zobaczyłam więc absydy, która jako jedyna ocalała z wielkiego trzęsienia ziemi w 1693 ani obrazu autorstwa św. Łukasza. Na wieżach kościoła znajdują się dwa zegary, z których jeden wskazuje dni i miesiące. Udało się za to zajrzeć do karmelickiego barokowego kościoła Zwiastowania oraz do kaplicy św. Agaty (trzeciej z patronów wyspy, obok św. Pawła i św. Publiusza). Na Pjazza San Pawl przyciąga wzrok także bogato zdobiony Pałac Biskupi. Z budowli świeckich uwagę zwracają Palazzo Santa Sofia oraz Palazzo Falson - najstarszy zachowany dom z 1233 r.
Z górnej części murów roztacza się rozległy widok, ponieważ Mdina - jak przystało na dawną ludzką siedzibę - jest położona na górującym nad okolicą wzgórzu. Dobrze widoczna była odległa Bugibba i byłe wysypisko śmieci w Maghtab w dzielnicy Naxxar, nieco bliższa Mosta z kościołem Rotunda oraz pobliska Mtarfa z wieżą zegarową
i byłym szpitalem Royal Navy.
Mdina oferuje turystom wiele przytulnych knajpek na wewnętrznych dziedzińcach kamiennych domów. W jednej
z nich miałam okazję spróbować ftiry - tradycyjnego maltańskiego wypieku oraz lokalnego wina.

Rabat to część rzymskiej Melity, która po otoczeniu centrum miasta murem przez Arabów stała się jego przedmieściem. Pomiędzy murami Mdiny a Rabatem znajduje się rozległy plac z dworcem autobusowym, pięknym parkiem Howard Garden i kilkoma pomnikami, wśród których jest oczywiście św. Paweł, ale także urodzony tu rzeźbiarz Anton Agius (autor m.in. rzeźb Sette Giugno i Manwela Dimecha w Valletcie). Główną atrakcją turystyczną Rabatu są katakumby św. Pawła. Katakumby stanowią ciąg połączonych podziemnych jaskiń, używanych do pochówku w czasach rzymskich do IV wieku n.e. Są one największym i najwcześniejszym świadectwem chrześcijaństwa na Malcie. Nazwę wzięły od położonej w pobliżu groty, w której według legendy przyszły święty zamieszkiwał i nauczał podczas trzymiesięcznego pobytu na wyspie po rozbiciu się jego statku
w 60 roku n.e. Nad grotą wybudowano kolegiatę św. Pawła, ale ona też była już niestety zamknięta, sfotografowałam jedynie zejście do groty. Zdecydowanie nie cieszę się łaskami patrona wyspy...
Mieszczące się w pobliżu kolegiaty, na miejskim placu, sklepy i lokale wykorzystują popularność tematu, zatem
i my zatrzymaliśmy się na wino i piwo w Grotto Cafe oraz kupiliśmy tradycyjne miejscowe słodycze w cukierni Parruccan czyli Parafialnej :)



HAGAR QIM - MNAJDRA - BLUE GROTTO

Na południowym, wyludnionym wybrzeżu Malty (administracyjnie dzielnica Qrendi) znajdują się aż dwie megalityczne świątynie. Obie wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Istnieje teoria, że zbudowano je właśnie tam, ponieważ akurat z tego miejsca jest najlepszy widok na malutką kamienną wysepkę Filfla, która prawdopodobnie była święta dla starożytnych. Obie świątynie są zorientowane astronomicznie - w dniach przesileń
i równonocy promienie słoneczne padają na ołtarz lub określone kamienie. Niektóre z zachowanych megalitów są jednymi z największych kamieni użytych do budowli tego typu (wysokość ponad 5,2 metra, waga 20 ton).

Hagar Qim
zbudowano około 3600 - 3200 roku p.n.e., a pierwsze wykopaliska zaczęto
tam prowadzić
w I połowie XIX wieku. Budowla w ciągu wieków nie zniknęła całkowicie pod ziemią - jej fragmenty można zobaczyć na XVIII-wiecznych obrazach. Zespół składa się z budowli centralnej i pozostałości co najmniej dwóch innych. Na terenie stanowiska archeologicznego znaleziono liczne figurki, m.in. słynną Maltańską Wenus oraz tzw. "fat ladies".

Mnajdra leży 500 metrów dalej w stronę wybrzeża. Składa się z trzech budowli, z których najstarsza także pochodzi z okresu Ggantija (3600 - 3200 p.n.e.). Świątynia południowa powstała w późniejszym okresie Tarxien - 3150 - 2500 p.n.e. Do budowy użyto dwóch rodzajów wapienia: koralowego i globigerynowego. Kamienie ozdobione wywierconymi dziurkami wskazują położenie wschodzącego słońca w pierwszym dniu każdej z pór roku.

Obszar wokół budowli jest porośnięty tzw. garigiem - formacją roślinną, charakterystyczną dla regionu śródziemnomorskiego. Niewysokie (max. 1,5 metra) krzewy i drobniejsza roślinność zimozielona luźno porastają skaliste podłoże. Pomiędzy skałami i zielenią wyraźnie widać czerwoną, gliniastą glebę, śliską po deszczu. Sporą część garigu stanowią silnie pachnące kwiaty i kolczaste krzewy. Teren jest dostępny dla turystów i podzielony na trasy piesze, zaopatrzone w tabliczki informacyjne, opisujące miejscową florę i faunę. Na klifie niedaleko Mnajdry znajduje się pomnik upamiętniający Sir Waltera Congreve, brytyjskiego oficera i gubernatora Malty, pochowanego w morzu pomiędzy wybrzeżem Malty a Filflą. Nieco dalej na wschód stoi Hamrija - kolejna z trzynastu wież obserwacyjnych, zbudowanych w XVII w. przez Wielkiego Mistrza zakonu Joannitów de Redina.

Skalista wysepka Filfla (wraz ze znacznie mniejszą towarzyszką Filfolettą) to najdalej na południe położona część archipelagu maltańskiego. Jest niezamieszkała. Stanowi część rezerwatu przyrody oraz programu Natura 2000.
W 1343 roku w jednej z jaskiń zbudowano kapliczkę, zniszczoną podczas trzęsienia ziemi w 1856 wraz z częścią wysepki.

Pokrzepieni lunchem w "przyświątynnej" restauracji Hagar Qim i nagabywani przez taksówkarzy, nie mogących pojąć, czemu łazimy pieszo przy takiej pogodzie, przeszliśmy spacerem około półtora kilometra na wschód. Znajduje się tam inna słynna atrakcja turystyczna południowego wybrzeża - kompleks morskich jaskiń zwany Blue Grotto. Istnieje cały przemysł turystyczny, umożliwiający chętnym zwiedzenie jaskiń łódką wynajętą
w pobliskiej wiosce Wied iż-Żurrieq, a także mnóstwo internetowych rad, o jakiej porze dnia warto tam popłynąć, by pozycja słońca uczyniła wodę w jaskiniach jak najbardziej blue. Wszystko to oczywiście nie działa zimą.
Ale jaskinie są równie piękne z daleka, o czym świadczy zapierający dech w piersi widok z punktu zwanego Panoramą.


MARSAXLOKK

Nad jedną z większych zatok Malty, a właściwie nad jej północno-wschodnią odnogą leży mała, ale słynna wioska Marsaxlokk. Jej nazwa oznacza "port południowego wiatru". Marsa to port (cząstka często spotykana w lokalnych nazwach miejscowości), xlokk to południowy wschód (por. wiatr sirocco).

Pierwsi byli tu Fenicjanie w VIII wieku p.n.e., korzystali z tego portu także Rzymianie i Arabowie. Właśnie w tej zatoce w roku 1565 miało miejsce pierwsze starcie wojsk zakonu Joannitów i oblegających wyspę sił tureckich.

W niedalekim sąsiedztwie wioski znajdują się elektrownia Delimara oraz, po drugiej stronie zatoki, bliżej Birżebuggi, Malta Freeport - międzynarodowy przeładunkowy port morski.

Współcześnie M'Xlokk jest największym wykorzystywanym portem rybackim, a jego mieszkańcy (jest ich około 4000), zwani Xlukkarji, są w większości rybakami (albo ich żonami :)). Miejscowe połowy, dowożone głównie do Valletty i innych większych punktów, dostarczają większości ryb, dostępnych na wyspie. Wyjątkiem jest niedziela, kiedy połów jest sprzedawany na miejscu, podczas szeroko znanego targu rybnego, na który tłumnie zjeżdżają ciekawscy turyści. Mieczniki, tuńczyki, łososie i inne ryby, a także ośmiornice, krewetki i kalmary są obfotografowywane, ale raczej rzadko kupowane przez cudzoziemskich gapi. Okrzyki "Only ten euros!" niosły się coraz natarczywiej w miarę, jak upływało popołudnie.
Zaraz obok rozłożył się rynek owocowo-warzywny oraz nastawiony wyłącznie na turystów market pamiątek. Klasyczny suwenir z M'Xlokk to Oko Ozyrysa. Ten symbol pomyślności rozpowszechnili Fenicjanie i od dawna zdobi on kadłuby wszystkich łodzi rybackich w wiosce. A łódki, zwłaszcza te reprezentacyjne, są wyjątkowe. Bardzo kolorowe i o charakterystycznym kształcie: luzzu o ostro zakończonych dziobie i rufie oraz kajjik o rufie płaskiej.

Terenu do nadmorskiej przechadzki nie ma zbyt wiele - trochę w lewo i trochę w prawo od parafialnego kościoła pw. Matki Boskiej z Pompeii. Wzdłuż nadbrzeżnej ulicy Xatt is-Sajjieda ciągną się ogródki niezliczonych restauracji, oczywiście serwujących efekty najświeższego połowu mężów i sąsiadów. My też skorzystaliśmy, próbując krewetek w restauracji Duncan. Trochę z głodu, a trochę czekając, aż ostatni pozostały na "placu boju" stragan rybny spakuje się i odsłoni jedną z ważnych przyczyn naszej wizyty w M'Xlokk - kolejny koci pomnik.
A właściwie całą scenkę rodzajową - wracającego z połowu z koszami ryb ojca witają syn (z modelem łódki luzzu), córka (ze szczeniaczkiem) i kot, przeciągający się w nadziei na świeżą rybkę. W końcu z pomnika zdjęto siatki i odczepiono plandekę, a my - wraz z innymi turystami - rzuciliśmy się do fotografowania :)

Niedziele są zazwyczaj tłumne w Marsaxlokk, ale ta była wyjątkowa jako ostatni weekend maltańskiego karnawału. W M'Xlokk także nie zabrakło - ustawionej w pobliżu kościoła - sceny, na której tańczyli lokalni młodzi artyści-amatorzy w niezwykle bogatych kostiumach.


GOZO: MGARR - GGANTIJA - VICTORIA (RABAT)

Wyspa Gozo została zasiedlona w tym samym czasie, co Malta (ok. 5200 p.n.e.) i także przez przybyszów z Sycylii. Legendy utożsamiają ją z homerow-ską Ogygią, domem nimfy Calypso. W 1551 większość Gozitan została uprowa-dzona w niewolę przez Turków, po czym po Wielkim Oblężeniu na wyspie osiedlili się Maltańczycy. Gozo ma w swojej historii trzyletni (1798-1801) okres niezależności od Malty podczas francuskich rządów. W porównaniu z Maltą Gozo jest mniej rozwinięta, ma zdecydowanie wiejski charakter. Jest popularna wśród turystów ze względu na malownicze wzgórza (które ma nawet
w herbie), piaszczyste plaże, łatwy dostęp do lazurowych wód sąsiedniej Comino, a do 2017 także na słynną, już nieistniejącą skałę Azure Window.

Wyprawa na Gozo nieco mnie przerażała z powodu odległości i skomplikowanego dojazdu. Samo dotarcie autobusami do przystani promowej w miejscowości Cirkewwa na zachodnim wybrzeżu Malty zajęło - via Valletta naturalnie - ponad dwie godziny. Z Valletty jechaliśmy przez dziesięć dzielnic: Floriana, Marsa, Hamrun, Santa Venera, Birkirkara, Iklin, Lija, Mosta, St. Paul's Bay i Mellieha. Z okna autobusu udało się złapać kilka ciekawych ujęć: długą ulicę San Guzepp biegnącą przez dzielnice Marsa i Hamrun, Łuk Wignacourt w Fleur-de-Lys, jednej ze stref Birkirkary, galerię handlową Gallarija Darmanin w dzielnicy Iklin, kościół Wniebowzięcia NMP znany jako Rotunda w dzielnicy Mosta (trzecia co do wielkości niepodparta kopuła w Europie i dziewiąta na świecie). Z Triq Burmarrad rozciągał się szeroki widok na odległą jeszcze Bugibbę i nieczynne od 2004 gigantyczne wysypisko śmieci w Maghtab w dzielnicy Naxxar. Następnie minęliśmy kościół parafialny pw. Niepokalanego Serca NMP
w Burmarrad w dzielnicy St. Paul's Bay i przejechaliśmy przedmieściami Bugibby wzdłuż brzegu zatoki Xemxija Bay z widokiem na miasteczko Xemxija po jej drugiej stronie. Z ulicy Triq il-Mistra można było podziwiać z daleka Selmun Palace (zwany też Selmun Tower), XVIII-wieczny barokowy pałac w dzielnicy Mellieha na półwyspie Selmun. Przejechaliśmy przez miasteczko Mellieha do brzegu zatoki o tej samej nazwie, wzdłuż plaży Ghadira
i potem już - mijając czerwoną XVII-wieczną wieżę obserwacyjną Red Tower (lub Saint Agatha's Tower) - prosto do Cirkewwy.

Następnie spędziliśmy pół godziny na wielkim promie linii Gozo Channel. Ten prom to jedyny środek komunikacji z wyspą i zabiera wszystko od ludzi po samochody. Miejscowi, dla których jest to środek regularnych dojazdów, mają naturalnie najróżniejsze zniżki i bilety okresowe. Ciekawostką jest fakt, że za bilet płaci się dopiero
w drodze powrotnej.

Ponieważ pogoda psuła się, zmieniliśmy plany, przyspieszając wizytę na Gozo o dwa dni i dobrze zrobiliśmy -
w pierwotnie zaplanowany piątek uderzył sztorm i nie mam pojęcia czy promy w ogóle kursowały. Nasz rejs też nie należał do najspokojniejszych - byłam jedną z nielicznych pasażerów zwieszających się z relingu, żeby fotografować mijaną wysepkę Comino wraz z jej mniejszą towarzyszką Cominettą, między którymi mieści się letni raj dla turystów - słynne zatoki: Crystal Lagoon i Blue Lagoon o turkusowej wodzie. O tej porze roku Comino odpoczywa od turystów. Widoczna na zdjęciach wieża obserwacyjna to zbudowana na początku XVII wieku Saint Mary's Tower. Ostatnie widoki z pokładu to południowo-wschodnie klifowe wybrzeże Gozo oraz rzut oka na dwie miejscowości: Qala i Nadur z bazyliką pw. Św. Piotra i Pawła.


Na Gozo przybiliśmy do przystani w portowej miejscowości Mgarr (dzielnica Ghajnsielem, nie mylić z dzielnicą Mgarr na Malcie). W zasadzie nie mieliśmy w planie jej zwiedzania, ale potrzebny nam autobus kursuje rekordowo rzadko - co 1,5 godziny. Spędziliśmy zatem godzinę w Mgarr, stąd fotografie pięknej wielkiej przystani i jej najbliższej okolicy. Ponieważ Mgarr jest jedynym większym portem na Gozo, na przystani zgodnie cumują najróżniejsze jednostki - od rybackich kolorowych luzzu do wielkich promów. Górujące nad okolicą dwa kościoły to kaplica Matki Boskiej z Lourdes, XIX-wieczna, zbudowana w stylu gotyckim, oraz neogotycki kościół parafialny pw. Our Lady of Loreto (oba znajdują się w miejscowości Ghajnsielem). Kolejną dominującą budowlą jest XVIII-wieczny Fort Chambray wzniesiony przez Joannitów. Kiedy opuszczaliśmy Mgarr autobusem linii 322, wspinającym się krętą drogą w kierunku Nadur, otworzyła się szeroka panorama na część Mgarr z XIX-wiecznym kościołem St. Anthony of Padova z Comino w tle.

Naszym pierwszym zaplanowanym celem była dzielnica Xaghra, a w niej dwa obiekty. Pierwszy to XVIII-wieczny wiatrak Ta'Kola, jeden z nielicznych ocalałych młynów z okresu joannickiego. Można w nim obejrzeć bogatą kolekcję narzędzi, mieszkanie rodziny młynarza oraz wejść wąskimi krętymi schodkami na najwyższy poziom.

Drugi, ważniejszy obiekt to megalityczna świątynia Ggantija z okresu neolitycznego, która do niedawna była uznawana za najstarszą wolnostojącą stworzoną przez człowieka budowlę na świecie
(5800 lat - jest starsza od Stonehenge i egipskich piramid!). Podobnie jak budowle z południowego wybrzeża Malty ten zespół dwóch świątyń jest wpisany na listę UNESCO i datowany na 3800- 3200 p.n.e. Zbudowany jest głównie z koralowego wapienia (globigerynowego użyto do elementów wewnętrznych). Niektóre z megalitów ważą 50 ton i mają
5 metrów wysokości. Prawdopodobnie był to ośrodek kultu płodności, ze śladami miejsc na ofiary zwierzęce
i libacje. Ciekawostką są ślady aktywności historycznych (głównie XIX-wiecznych) wandali, którzy zostawili na kamieniach wydrapane daty i imiona.
Z pobliża świątyni roztacza się szeroka panorama okolicy i oczywiście nie może w niej zabraknąć kościołów. Ponownie zobaczyliśmy bazylikę pw. św. Piotra i Pawła w Nadur (od przeciwnej strony, niż widok z pokładu promu), a także Rotundę pw. św. Jana Chrzciciela w miejscowości Xewkija. Ciekawostką jest, że okolica także tej świątyni, podobnie jak Hagar Qim i Mnajdry na Malcie jest porośnięta garigiem. Ta formacja roślinna jest na tyle charakterystyczna dla płaskowyżu Ggantija, że nazwa miasta i dzielnicy Xaghra pochodzi od maltańskiego określenia garigu.

Stolica Gozo jest oddalona o 10 minut autobusem od kompleksu Ggantija. Nosi nazwę Victoria, choć miejscowi nazywają ją nadal Rabatem, co datuje się od czasów panowania Arabów. Dopiero w 1897 roku oficjalnie zmieniono nazwę miasta dla uczczenia 60-lecia panowania królowej Wiktorii. Nad miastem góruje średniowieczna cytadela, odbudowana w XVII wieku przez Joannitów. Jej ponadczasowa atmosfera bardzo przypomina wąskie
i ciche uliczki Mdiny. Barokowa katedra pw. Wniebowzięcia NMP (przełom XVII - XVIII w.) stoi prawdopodobnie w miejscu wcześniejszej rzymskiej świątyni Junony. Z podnóża i murów cytadeli roztacza się rozległy widok na okoliczne wzgórza i miejscowości. Wzgórze Il-Gelmus, kościół parafialny pw. Ciała Chrystusa w Ghasri
o charakterystycznej czerwonej kopule, latarnia morska Giordan na wzgórzu w pobliżu Ghasri, ponownie, choć pod innym kątem niż z Ggantiji, Rotunda pw. św. Jana Chrzciciela w Xewkiji, kościół parafialny w Xaghra oraz wzgórze Tas-Salvatur i położone za nim miasteczko Marsalforn na północnym wybrzeżu Gozo.

Po wyjściu z cytadeli odpoczęliśmy przy Independence Square, popijając piwo oraz opuncjową nalewkę w Red Cafe. Skorzystaliśmy też z wyjątkowo bogatej oferty pamiątkarskiej - w końcu to właśnie Gozo dostarcza opuncjowych i "carobowych" nalewek, dżemów i herbatek. Na Placu Niepodległości znajduje się Banca Giuratale - XIX-wieczny barokowy budynek ratusza miejskiego o nietypowym kształcie pół-rotundy. Centralnie na placu stoi pomnik ku pamięci Gozitan poległych podczas II WŚ. Chciałam jeszcze zajrzeć do XVII-wiecznej bazyliki św. Jerzego, ale w zmierzchającym świetle pobłądziliśmy w krętych uliczkach. W zastępstwie trafiłam na barokowy kościół pw. Our Lady of Pompei oraz kościół pw. św. Franciszka. Ostatecznie wróciliśmy na dworzec autobusowy, z którego - już po zmroku - pojechaliśmy z powrotem do Mgarr, a stamtąd promem do Cirkewwy.
Co ciekawe, z powodu coraz silniejszego wiatru opłynęliśmy wyspę Comino od strony wschodniej, w dodatku mijając ją w bardzo bliskiej odległości. Zziębnięci turyści grzali się wewnątrz, a ja (choć szczękając zębami) miałam dla siebie robiący wrażenie widok przesuwających się za burtą wysokich skał...


<<<
<<<

Copyright Gata 2018