Throtmanni w IX wieku, Tremonia w XII, od XIII -
Dortmund. Zniszczony przez pożar, odbudowany przez cesarza Barbarossę.
Członek Hanzy. Wolne Miasto Rzeszy. Podupadły po wojnie trzydziestoletniej.
Do 1802 wolne miasto, potem część księstwa Orange-Nassau (siedzibę
dynastii i miejsce urodzenia jej założyciela - Dillenburg - odwiedziłam
dwa lata temu), a następnie - prowincji Westfalia. W czasach bujnego
rozkwitu przemysłu w Prusach - ośrodek górniczy i hutniczy, słynny
także z produkcji piwa. Podczas IIWŚ zniszczony przez alianckie
naloty w 80 proc. (podobnie jak w przypadku Gdańska, w 98 proc.
zniszczono historyczne centrum miasta). Obecnie enklawa zieleni,
którą pokryto dawne hałdy górnicze i tereny zbombardowane.
Podczas sześciodniowego pobytu poruszaliśmy się - za jednym wyjątkiem
- w obrębie najstarszej części miasta - dzielnicy City, należącej
do jednego z 12 okręgów administracyjnych, Innenstadt-West, o
obszarze niecałych dwóch km2. Dzielnica ma owalny kształt i otacza
ją pierścień ulicy, która zmienia nazwy od Königswall na północy
koło dworca, przez Ostwall na wschodzie, Südwall na południu,
po Hoher Wall na zachodzie. W poprzek przecinają ją deptaki: Kuckelke
- Kleppingstraße z północy na południe i dwie równoległe Ostenhellweg
- Westenhellweg oraz Brüderweg - Kampstraße ze wschodu na zachód.
W punkcie przecięcia leży Plac Willy Brandta, od którego zaczynaliśmy
codzienne spacery. Na terenie dwóch km2 trudno mówić o trasach,
kręciliśmy się po prostu po okolicy, natykając się na te same
obiekty po kilka razy. Co widać na zdjęciach.
13/06, we wtorek, przyjechaliśmy na dworzec kolejowy Dortmund
Hauptbahnhof. Po przeciwnej stronie ulicy Königswall, już na terenie
City, są położone Muzeum Niemieckiej Piłki Nożnej (Deutsches Fußballmuseum)
i piękny nowoczesny budynek Biblioteki Miejskiej, zwycięzca konkursu
z 1995 roku.
Po zakwaterowaniu przy Ludwigstraße (sąsiadującej z salą koncertową
Konzerthaus Dortmund) zaczęliśmy zapoznawanie się z okolicą.
Plac Willy Brandta ma nieco jarmarczny wygląd. Z jednej strony
eleganckie sylwetki starych kościołów, z drugiej - budki z wietnamskim
żarciem i włoskimi lodami, z trzeciej - wybitnie jarmarczna karuzela
ozdobiona awanturniczymi przygodami czarno-białego kota, do tego
całe rzędy piwnych ogródków na przylegającej Kleppingstraße. Koło
placu jest usytuowana jedna z pobliskich stacji tworu komunikacyjnego
zwanego Stadtbahn i pełniącego rolę pośrednią między metrem, kolejką
miejską typu SKM i tramwajem. Wejście do stacji Reinoldikirche
ma ciekawy, prawie kosmiczny kształt.
Tuż za kościołami St. Reinoldi i Sankt Marien leży placyk zwany
Markt czyli Rynek. Budynki stojące przy nim są istną mieszanką
architektoniczną z różnych czasów. Obecnie główną funkcją placyku
jest pomieszczenie ogródków piwnych należących do mnóstwa zlokalizowanych
tu pubów - w końcu miasto nadal jest potęgą piwną. Najsłynniejszy
z nich jest pub Zum Alten Markt pod adresem Markt 3. Serwuje lokalne
piwa i tradycyjne jedzenie (którego nie spróbowaliśmy z powodu
cen). Elementem dekoracji (wewnątrz, choć wcześniej podobno była
na zewnętrznej ścianie) jest głowa łosia, który według miejskiej
legendy uciekł z miejscowego ZOO w 1957 i zginął pod ciężarówką
z piwem.
Na placyku stoi fontanna z brązową figurą Bläserbrunnen - wędrownego
średniowiecznego muzykanta z rogiem, z 1901 roku. Pierwotna fontanna
powstała w tym miejscu jako poidło dla koni w czasach, gdy rynek
był rzeczywiście rynkiem, na który przyjeżdżano, by zawierać transakcje
handlowe.
Po sąsiedzku leży drugi, nieco większy plac - Friedensplatz. Po
jego przeciwległych bokach są usytuowane: nowoczesny budynek miejskiego
Ratusza oraz Altes Stadthaus - neorenesansowy budynek Urzędu Miasta
z XIX w. z fasadą z czerwonego piaskowca. Na jego frontonie znajduje
się płaskorzeźba orła - symbolu miasta. Do bocznej ściany budynku
przylega zadaszona i przeszklona przestrzeń zasiedlona przez kolejne
ogródki restauracyjne i sklepy. Z niewiadomego powodu stoi tam
typowy berliński miś, choć ubrany jak gracz Borussii i reklamujący
miejscowe atrakcje. Obok leży park miejski Stadtgarten, a w nim
Bierkutscher - pomnik przedstawiający robotnika browaru.
Po drugiej stronie Kleppingstraße, przy skrzyżowaniu z Olpe, uwagę
przyciąga budynek z innej epoki - nowoczesny, wręcz budzący kosmiczne
skojarzenia biurowiec Olpe-Zentrum z 2014 roku. Zaraz obok, przy
zbiegu Olpe i Rosental stoi budynek pod adresem Rosental 28, po
którego gładkiej fasadzie wspinają się dziwne postacie. W budynku
mieści się AXA, choć nie wiem czy ubezpieczyła tych wariatów ;)
14/06, środę, spędziliśmy w dużym stopniu w zielonych płucach
miasta, czyli w ogrodach zoologicznym i botanicznym (oba uwiecznione
w stosownych podgaleriach). To był właśnie ten wyjątek, kiedy
opuściliśmy City. Wyruszyliśmy ze stacji metra Kampstraße znajdującej
się na ulicy o tej samej nazwie.
Kampstraße to szeroki deptak ze sklepami i placami zabaw dla dzieci,
ale w przeszłości była trasą tramwajową, po której zostały resztki
szyn i stary tramwaj w roli pubu. Stoi też przy niej (pod nr 45)
jeden z najbardziej rozpoznawalnych nowoczesnych budynków miasta
- DOC (Dortmunder Centrum für Medizin & Gesundheit).
Oba ogrody zajmują ogromny obszar ponad 90 hektarów, dostępny
ze stacji Rombergpark i Hacheney. Przy bramie do ogrodu botanicznego
od strony stacji Rombergpark znajduje się Torhaus Rombergpark,
brama warowna z XVII w., dawniej będąca częścią zamku Brünninghausen,
obecnie - kameralna galeria sztuki. Na budynku można dostrzec
dekoracje w kształcie trójdzielnego herbu rodziny von Romberg
- sądziłam, że to jakaś roślina, ale źródła podają, że to bawole
uszy wokół pierścienia...
Z peronu Stadtbahn mogliśmy oglądać sylwetkę Hochofenwerk Phoenix
West - pozostałości huty, zamkniętej w 1998 i przekształconej
w publiczną strefę wypoczynku z piecami hutniczymi w roli atrakcji.
15/06, czwartek, ponownie spędziliśmy w City. Tym razem udaliśmy
się na zachód, czyli po Kampstraße i Westenhellweg aż do obwodnicy.
Tuż za nią wznosi się jeden z symboli miasta: U-Turm zwany też
Dortmunder-U, historyczny budynek browaru mieszczący obecnie między
innymi muzeum sztuki nowoczesnej Ostwall. Za budynkiem odkryliśmy
nieco kiczowaty, ale spokojny pub z basenem i palmami, w sam raz
na kufel miejscowego piwa. Wracając ku centrum ekscentryczną,
pełną dziwnych sklepów i udekorowaną muralami Rheinishe Straße,
zatrzymaliśmy się na kolejne piwo w pubie Pfefferkorn, bardzo
irlandzkim w stylu dekoracji.
W centrum udało mi się wreszcie dostać do wnętrza jednego z kościołów,
katolickiego, dominikańskiego, późnogotyckiego (XIV-XV w.) kościoła
halowego St. Johannes Baptist przy Hansaplatz. Jak i pozostałe
kościoły, został poważnie uszkodzony podczas wojny i odbudowany,
oryginalnie zachowało się jedynie jego wschodnie skrzydło. Najcenniejszymi
eksponatami są: ołtarz panelowy autorstwa Dericka Baegerta pt.
"Ołtarz z Ukrzyżowaniem" z 1490 oraz dwie rzeźby NMP,
z XIV i XV w. Pod ołtarzem znjaduje się relikwia św. Rajnolda.
Zauważyłam też rzeźbę ukrzyżowania, wyglądającą na starą, ale
niestety nie znalazłam żadnych informacji na jej temat.
Obok, przy bocznej Mönchenwordt, znajduje się oryginalna, prawie
steampunkowa fontanna.
Przy Ostenhellweg 5, obok kościoła Sankt Marien, stoi połączona
z nim arkadowym łukiem urocza, wąska kamieniczka Vehoff-Haus.
Przy Westenhellweg 9 mieści się inna piękna kamienica, Krüger-Haus,
słynna z płaskorzeźb na frontonie i ozdobnego pasażu, zawdzięczająca
imię rodzinie Krügerów, która przez prawie cały XX wiek miała
w niej księgarnię. Obecnie jest poddawana rewitalizacji.
Spacer "ulicą zakupową" Kleppingstraße znów doprowadza
nas do obwodnicy, tym razem od południa. Po drodze - dwie kolejne
oryginalne fontanny, jedna z jaszczurką, druga z żabą. Przy Ostwall
stoi półokrągła biała wieża z orłem na szczycie - Adlerturm czyli
Orla Baszta, odbudowany fragment murów obronnych, stojący na oryginalnym
fundamencie z XIV w.
Wieczór spędzamy na euroconowym Welcome Party, w pubie Hövels
Hausbrauerei przy Hoher Wall, na zapleczu ogromnego centrum handlowego
Thier. Ogromną niespodzianką było dla mnie znalezienie w pubowym
ogródku figurki krasnala - bliźniaka wrocławskiego Lionka. Niestety
pomimo wypytywania pracowników (w tym Polaków) nie udało się ustalić
historii krasnala.
16/06, piątek i 17/06, sobota - Eurocon pochłonął nas bez reszty...
18/06, niedziela - rano podjęłam próbę dostania się do wnętrza
któregokolwiek z kościołów luterańskich. Jest z całą ich trójką
ten sam problem - brak jakiegokolwiek wyjaśnienia w kwestii godzin
otwarcia. Na drzwiach widnieje niemiecki napis, można się domyślić,
że to zakaz zwiedzania podczas mszy, i to wszystko.
Udaje mi się z St. Reinoldi. Jest to najstarszy kościół miasta,
najstarsze fragmenty trzynawowej bazyliki pochodzą z XIII wieku.
Święty Rajnold jest patronem, a sam kościół - symbolem miasta.
Wieża ma 104 m. wysokości, mieści się na niej punkt widokowy.
Trzęsienie ziemi w XVII w, spowodowało jej zawalenie, a przez
bliskie sąsiedztwo waląca się wieża spadła na kościół Sankt Marien.
Rzeźby św. Rajnolda i Karola Wielkiego pochodzą z XV w., tak samo
ołtarz, brązowy pulpit z orłem i chrzcielnica. Dzwonnica mieści
6 stalowych dzwonów mających własne imiona. Mury kościoła zostały
prawie całkowicie zniszczone podczas nalotów IIWŚ i odbudowane
w latach 50-tych.
Po bezskutecznym dobijaniu się do sąsiedniego Sankt Marien, idę
Westenhellweg do trzeciego kościoła - St. Petri. Jest to westfalski
kościół halowy z XIV w., zbudowany z piaskowca na planie kwadratu.
Wieża kościelna ma nieproporcjonalnie spiczasty hełm (60 m., w
tym 48-metrowy szpic), podobno kiedyś St. Petri i St. Reinoldi
rywalizowały między sobą o wysokość wież. Wewnątrz znajduje się
Złoty Cud Westfalii: XVI-wieczny ołtarz rzeźbiony w drewnie, poliptyk,
wykonany w Antwerpii. Na wejście czekam prawie godzinę, bo odbywa
się nabożeństwo. Kiedy ostrożnie zaglądam do środka, widzę scenkę
charakterystyczną dla tej religii - po mszy sporo osób zostało
na pogawędki i poczęstunek. Szybko pstrykam kilka zdjęć wnętrza
i ołtarza, który jest otwarty i nie widać niestety słynnych rzeźb.
Wracam do Sankt Marien, ale nie mam szczęścia. Bardzo żałuję,
bo to, co wiem o kościele, brzmi bardzo atrakcyjnie - romańsko-gotycki
z XII wieku, trzynawowa bazylika, ma dwa średniowieczne ołtarze:
Berswordtów i Konrada von Soest, a także późnoromańską drewnianą
figurę NMP z 1230 oraz drugą, gotycką z piaskowca, z 1420. Poza
tym stalle z XVI w., pulpit z orłem i chrzcielnica. Trudno, "na
młode" jak powiadają poznaniacy.
Na koniec relacji zostawiłam nosorożce. Skrzydlate. Zaskoczyła
mnie ich obecność i wszechobecność. Pełnią podobną rolę, co berlińskie
misie - są sympatycznym symbolem miasta, a zarazem powierzchnią
reklamową i atrakcją turystyczną. Podczas dorywczego "rhinospottingu"
udało mi się uwiecznić prawie trzydzieści...